Wczoraj miałam kiepski dzień.
Po pierwsze: jednak nie będzie zmiany lokalizacji warzywnika.
Chcieliśmy odkupić od sąsiadki kawałek działki za płotem - około 15 arów (bo przecież najlepszym rozwiązaniem problemu zbyt dużego ogrodu, który przerasta nasze możliwości jest powiększenie areału i dołożenie sobie roboty). Niestety sąsiadka wycofała się z transakcji.

Także warzywnik zostaje tam, gdzie był, a temat kur i kaczek na razie zostaje zamknięty. Chwilowo nie mogę się pozbierać, bo już w myślach miałam wszystko rozplanowane na nowej parceli.
Po drugie: zamordowałam pomidory.
Z kilkudziesięciu ziarenek wykiełkowało 4 (słownie: cztery).
Rozbabrałam kilka doniczek, w których nic nie wzeszło i nie znalazłam ziarenek.
Podejrzewam, że je ugotowałam. Były postawione na regale i osłonięte folią, żeby kot się do nich nie dobrał. Wydaje mi się, że miały tam za ciepło. Doczytałam, że w temperaturze powyżej 30 stopni ziarenka ulegają uszkodzeniu i następnie gniją. To by się zgadzało. Regał stoi przy oknie południowym, było kilka ciepłych słonecznych dni w międzyczasie. więc faktycznie temperatura pod folią mogła wzrosnąć za bardzo.
Taka to historia ku przestrodze.