Nasz ulubiony klonik i mniej ulubione, prawie doszczętnie objedzone przez ćmę bukszpany... Tutaj też zaplanowaliśmy małą metamorfozę.



Trochę niechronologicznie, ale tak to miejsce wyglądało 5 maja- titul zawinszował sobie dosadzenie lawendy, która w teorii ma być dodatkowym orężem w walce z latającym najeźdźcą. Trzeba było niestety podkuć wokół obrzeży kostki, zerwać agroszmatę i dosypać sporo ziemi:

Na koniec coś, w czym się wybitnie specjalizuję w tym roku- tworzenie antypiesowych zasieków:

Wróćmy jednak do 1 maja i mających swoje 5 minut orlików oraz próbujących dotrzymać im kroku chabrów (jeszcze chwila i zaczną swe kwitnienie ) :

Palibinowi pod jabłonką też nie można odmówić uroku:



Korzystając z chłodu poranka wreszcie wysadzam wołające o litość 20 sztuk wyhodowanych na własnym piersiu naparstnic, mam nadzieję, że będą pięknym uzupełnieniem dla hortensji:

W tym roku bijemy wszelakie rekordy, 2 maj i odpalona jakuza (wygrzaliśmy i wybomblowaliśmy kuperki za wszystkie czasy ):

Ale nim to nastąpiło- do pracy rodacy, pomidorową czaczę czas zacząć! Zbieramy sprzęty i wjo!




Staramy się, żeby nasze pomidory co roku trzymały ten sam poziom .

Udało się! Nasze pomidorki już w cylindrach. Teraz jeszcze przesadzić 24 sztuki dla mamy i.. fajrant?

A skądże! Przecież kwiatuszki na bukiety jeszcze nie posiane:



Mus też odwiedzić targi roślin w Gajewnikach .. i przytargać z nich co nieco



Które to co nieco trzeba potem posadzić:

I obwarować zasiekami:




Moje skoliozowe zawijaski dzielnie czekają na korektę :

Cudnie pachnące gWoździki i pomylone czosnki (jak to są Party Baloons to ja jestem Mick Jagger). Zakupiłam też 3 cebule lilii drzewiastej, posadziłam je przy wejściu do altany i 1 sztukę po prawej stronie- oczekuję magii i zapachu .