Dziś po przygodzie z Chopinem, postanowiłam przyciąć lawendę, bo nie mogłam już na nią patrzeć. Taka była wysoka i przewracająca się, że stwierdziłam, że jej wdzięk już dawno minął. Najpierw ścięłam kwiaty do zasuszenia, a później resztę. Niestety teraz to dopiero jest brzydko. Zostały tylko te suche wnętrza krzaczków. Przyglądając się im stwierdziłam, że wiosną je zabiorę z miejsca gdzie teraz są, a na ich miejsce posadzę jakieś ładne wszystkie jednakowe żurawki lub niskie trawki

A lawenda pójdzie na rabatę kwietną, którą zrobię też wiosną.
Jak się już uporałam z lawendą to posadziłam wczoraj kupionego miskancika

Długo mu szukałam miejsca. Ostatecznie będzie przy tarasie i schodach do domu. Zadecydowało popołudniowe słońce, które cudnie go oświetliło i to, że miskant przedłuży roślinną ścianę z bluszczu i razem z nim bardziej osłoni taras od wścibskiego wzroku sąsiadów

A teraz relacja z sadzenia
Może i część nadziemna rośliny jest skromna, ale korzenie są mocne i z ziemi wychodzi mnóstwo młodych pędów
Uwielbiam te liście
Posadzony

nie wiem tylko, czy nie powinnam go przesunąć w prawo?
Tak, więc wszyscy mają variegatusa - mam i ja