____________________
Pozdrawiam:) Teresa
W Gąszczu u Tess oraz
Ogród nad Rozlewiskiem
Chętnie dzielę się roślinami z każdym, kto po nie przyjedzie, albo odbierze w jakimś umówionym miejscu. Ale nie wysyłam roślin.
Oj Dziewczyny (i Konrad ) - jak ja Was rozumiem. Też miewam ogrodowe dołki i to całkiem głębokie. U mnie tylko powód jest inny bo mnie frustruje chorowanie roślin. Jak zakładałam ogród nie wiedziałam wiele o stanie gleby i o tym, że powinnam ten stan sprawdzić a potem cały czas walczyłam ze wszelkimi odmianami grzyba na zmianę z przędziorkiem. Patrzyłam ile pracy w to wkładam i jak dbam i mimo tego - choróbsko. W pewnej chwili chciałam zadzwonić do Pogotowia Ogrodniczego i zaproponować otworzenie w mazowieckim ogrodu pokazowego chorób - klient przychodzi i może popatrzeć jak wygląda osutka sosny, a jak plamistość liści berberysa, a zamieranie pędów cisa - o tu. Obok cercosporoza ambrowca....kaska z bilecików jak raz na opryski albo na odnowę roślin
Inna rzecz, że fajne by były koleje losu, jakby człowiek tu trafiał PRZED założeniem ogrodu. Jak trafia po albo w trakcie, to orientuje się, że to jedna wielka kopalnia inspiracji a do tego jeszcze JAKICH inspiracji...i zaczynają się marzenia, plany, zmiany....
Ale też warto pilnować, aby się człowiek nie zatracił w tych porównywaniach i w tym niezadowoleniu bo wtedy traci się to, co najpiękniejsze w ogrodnictwie - harmonię, spokój i cel nadrzędny jakim jest radość z obcowania z przyrodą i nadawanie jej kształtu....
Gosiu! Masz zupełną rację. Czasem tylko trudno jest dojrzeć w swoim grajdole to piękno, do którego tak wszyscy dążymy. Ważne jednak, aby nasza "grzebaninka" sprawiała przyjemność.
Pomysł z pokazowym ogrodem chorób bardzo mi się podoba. Szkoda tylko, że miałby powstać u Ciebie akurat!
Witaj Gosiu .. trafiłam tu w trakcie zakładania ogrodu i powiem Ci, że to co zobaczyłam wprowadziło mnie w błogi stan i - jak mawia Pszczółka - lubieżnie nieskromnie marzyłam o tym, że kiedyś też tak u mnie będzie I te marzenia - jedno piękniejsze od drugiego - spowodowały, że nagle mój ogród, a raczej wizja o nim- przestała mi się podobać. Nie wiedziałam kompletnie od czego zacząć, żeby dać początek prawdziwegmu dziełu tworzenia. Więc dzieła nie zaczynałam brnąc li tylko w marzenia o tym, co mogłoby być i gdzie... A ogród czekał... i już-już miałam się łapać motyki, kiedy odkrywałam, że słońca nie ma... więc motykę odkładałam...
Powstawało wiele wizji, rokokoko i naturalizm, kółko i kwadrat, próba połączenia kwadratowych obwódek z pięknie wijącymi się rabatami .. im dalej w las tym ciemniej...
I kto wie, co by to było, gdyby nie Madżenka, a później Tess, Gosiak i cała rzesza wiernie kibicujących. Dzieło tworzenia zaczęło się dziać I nagle przyszła radość tworzenia, sadzenia i przesadzania I - odrobina zadowolenia i nadzieja na to, że będzie pięknie
I zacytuję Twoją myśl, która powinna być mottem dla wszystkich poszukiwaczy piękna:
Ale też warto pilnować, aby się człowiek nie zatracił w tych porównywaniach i w tym niezadowoleniu bo wtedy traci się to, co najpiękniejsze w ogrodnictwie - harmonię, spokój i cel nadrzędny jakim jest radość z obcowania z przyrodą i nadawanie jej kształtu.
O opryskach i badaniu gleby nie wiem nic, tyleż samo o nawożeniu
Ale uczę się Jak się bada stan gleby?...
To była fajna dyskusja i rozmowa. Pouczająca. Niezadowolenie powoduje, że staramy się jeszcze bardziej. Posługując się planem, wsparciem osobowym, obrazkami ze świata i własnymi przekonaniami tworzymy swój zielony świat. A jak innym się podoba to dla nas dodatkowa radość.