Czesc VI ... ...KOt NIE ZWYCZAJNY
Jak juz wspomninalam czasami czuje sie samotna…tz mam wspaniala rodzinke, jest nas niewielu ale to zawsze rodzinka nie wylaczajac kota Brutusa, ktory co Was zapewne zaskoczy rowniez jest czystej krwi patriota…kraj pochodzenia …POLSKA !!!!!
Dzielne i kochane kocisko, ktore dzieki swoim wlascicielom i bez pamieci zakochanej w nim Panci domyslam sie,ze wbrew swojej woli przeprowadzil sie razem z nami !
Kot jak kot kazdy powie…ale to NiE taki ZWYKLY kociak

…
wczesna wiosna w roku ,gdy w grudniu wyjechalismy do Francji wracjajac z pracy w zimny i mokry wiosseny wieczor slyszalam cichutkie piskanie … nie ukrywam,ze nieco sie balam po ciemku lazic po krzakach ale to bylo silniejsze…i znalazam jego…przemoczonego do ostatniego klaczka, malusienkige i chudziutkigo kociaczka…bez szans na przezycie

…
I coz ja biedna moglam zrobic…z kotem w kieszeni wracalam do domu, do malego synka i w pospiechu dzwoniac do meza z zapytaniem czy mozemy…… ?
l od razu uslyszalam,ze chyba oszalalam, dopiero co zakonczylam zalobe po mojej 5 letniej kotce, ktora wlasnie odeszla i znowu kot… ???? Zdecydowane i glosne NIE brzmialo powaznie i nie wrozylo nic dobrego…!
Po kilku minutach maz zazwonil ponownie i ze spokojem stwierdzil, ze moge go zabrac ale znajdziemu mu inny dom…tylko,ze on wtedy nie wiedzial, ze kot juz od godziny spal na jego ulubionym fotelu

!!!
I tak oto nazsa rodzina nagle sie powiekszyla… a kot przebyl 1896 km i od 4 lat jest nie lada kaskiem dla tutejszych francuzek ! Kazdy kto ma kota wie,ze one nie lubia przeprowadzek …
Przed zakupem nowego domu wynajmowalismy mieszkanie w wiezowcu na 11 pietrze!!!! Po pierwszym spacerze na smyczy kot nie wiem jakim cudem uciekl mezowi …a ja przez 2 tygodnie wieczorami chodzilam I szukalam go bez utraty wiary I nadzieji na odnalezienie. Przeplakalam wiele nocy, jak on, sam w nowym miejscu I duzy miescie, wsrod tylu wiezowcow sobie da rade… Maz mial ogromne wyrzuty sumienia I sam nie mogl uwierzyc w to co sie stalo…
Po ok 3 tygodniach poszukiwan I kolejnej depresji siedzac w oknie I ogladajac wschod slonca z 11 pietra zauwazylam JEGO…pod naszym blokiem siedzacego w krzakach… o malo nie umarlam z wrazenia , emocji I szczescia… w pizamach o 6 rano na boso zjechalismy winda po nasza zgube, ktora odnalazla sie w niewiaygodny sposob!
Brutus nauczyl sie sam jezdzic winda I jak chcial wyjsc, mialczal pod drzwiamy a ja odprowadzalam go do windy, wciskalam 0 a on zjezdzal sam na parter I chasal do woli… gdy chcial wrocic do domu siedzial obok windy I czekal na nas lub…uwaga … na sasiadow z naszego poziomu I wracal na 11 pietro… I drapal w drzwi…
Wszyscy dookola dziwili sie I podziwiali go, pytali jak to mozliwe, czy to kot z cyrku…

????
A ja z duma odpowiadalam, ze Polskie koty maja to po prostu we krwi!!!
I co????? mowilam,ze to niesamowite I niezwykle kocisko!!!!!!
Teraz calymi dniami upaja sie przestrzenia I zyciem z dala od wielkiego miasta… bo on jest rownie wazna czescia naszego zycia, naszego domu I ogrodu…..( poludniowa siestka Brutusa w cieniu...

mam nadzieje,ze go odnajdziecie) bo z niego tez prawdziwy pasjonat ogrodu...
cdn...