Wczoraj po południu miałam kryzys .........upałowy kryzys....tak sie źle czułam, miałam duszności, zawroty głowy, musiałam położyć sie i zdrzemnąć w ciągu dnia co mi sie normalnie znie zdarza, to mi pomogło.....podobno to był wczoraj najcieplejszy dzien, teraz ma byc lepiej i zamiast 38 stopni będą tylko 33..

Nie wiem jak dotrwam do końca tych upałów, nie mówiąc już o ogrodzie - ten przedstawia obraz nędzy i rozpaczy ( niewypielone, trawa nie skoszona, kanciki nie zrobione, rośliny poskręcane i zmęczone upałem)
Czekam na dzieci.........ale mało skorzystają z uroków lata w ogrodzie jak przyjadą bo ten upał powoduje że chowamy sie w domu, zasłaniamy rolety, zamykamy okna....koszmarny skwar.