I tak od odejścia Taty minęło 11 lat. W tym czasie na działce raz w roku, a czasem rzadziej, bywała Mama lub jej córka z dziećmi. My urlopy spędzaliśmy gdzie indziej, a weekendy wypełniały mi prace okołodomowe i ogródkowe, więc – nie bywaliśmy nad rozlewiskiem.
W lipcu 2010 r. pojechaliśmy na działkę. Z obowiązku. Od dwóch lat nikt tam nie był, trzeba było sprawdzić, czy wszystko w porządku w domku.
Zastaliśmy domek nienaruszony, ale ogród był w opłakanym stanie.
![](/images/emoticons/icon_sad.gif)
Chwasty na podjeździe sięgały do ramion; trawa na trawniku wyrośnięta, skołtuniona i zżółkła; kwiaty ledwie widoczne wśród chwastów.
![](/images/emoticons/icon_sad.gif)
Później okazało się, że te chwasty to głównie perz.
Rzuciłam się do „odgruzowywania” ogrodu, ale przez dwa dni niewiele udało się zrobić.
![](/images/emoticons/icon_sad.gif)
Ot, wyplewiłam trochę chwastów; skosiliśmy „z grubsza” coś, co dawniej było trawnikiem („z grubsza”, bo naszpikowany był górkami i dolinkami - efekt wieloletniej aktywności kreta i mrówek. Jedynie rabata różana była w nadzwyczaj dobrym stanie (zarośnięta chwastami na dole, ale róże piękne, wysokie i właśnie zakwitły).
![](/images/emoticons/icon_smile.gif)
Trochę podmoczone, bo przez kilka dni padał deszcz:
Nie mam pojęcia, jaka to odmiana, ale jest nie do zdarcia, skoro bez ingerencji i pomocy cżłowieka przeżyły w tak świetnej formie
Po powrocie do domu, zdając Mamie relację z tej wizyty nad rozlewiskiem, zrozumieliśmy, dlaczego Mama nie chce jeździć na działkę. Nie chciała zobaczyć tego, co zobaczyliśmy my – zapuszczonego, zaniedbanego ogrodu. Ale jednocześnie Mama jakby mimochodem powiedziała, że chciałaby zobaczyć działkę i łąki nadbużańskie, bo „może w przyszłym roku już nie da rady”.
Wspólnie z mężem uradziliśmy na szybko, że doprowadzimy ogród do stanu, „wyglądalności”, tj. takiego, żeby Mama mogła go zobaczyć i żeby nie musiała wstydzić się przed sąsiadami.
![](/images/emoticons/icon_smile.gif)
Tak, to w takich małych społecznościach jest ważne – „podwórko świadczy o właścicielu”. Zresztą - choć to nie był mój ogród, też trochę mi było głupio, że taki zaniedbany
Przez resztę lata bywaliśmy często w ogrodzie nad rozlewiskiem, który wówczas wcale nie przypominał ogrodu.
![](/images/emoticons/icon_wink.gif)
Wyrównaliśmy góry-i-doliny na trawniku; założyliśmy nowy trawnik w miejscu, gdzie kiedyś była rabata, a teraz panoszyły się chwasty wieloletnie, takie kłączowe (nie pamiętam, jak się nazywają). Wypryskałam przedtem chyba ze dwa litry roundapu z chwastoxem, żeby je zwalczyć.
![](/images/emoticons/icon_wink.gif)
Założyłam nowe, niewielkie rabatki. Narobiliśmy się „po łokcie”.
![](/images/emoticons/icon_wink.gif)
Ale pod koniec lata mogliśmy już pokazać go Mamie.
____________________
Pozdrawiam:) Teresa
W Gąszczu u Tess oraz
Ogród nad Rozlewiskiem
Chętnie dzielę się roślinami z każdym, kto po nie przyjedzie, albo odbierze w jakimś umówionym miejscu. Ale nie wysyłam roślin.