Kasiu

musze i tu podziekować za tę wspaniałą podróż ... ale było klawo



... po bardzo zwyczajnej podróży pociągiem i pekaesem z do bólu przykładnym Daśkiem (w kwestii wsiadania do właściwego pociągu ... nie spóźnienia siem na pekaes i tak dalej

) ... odzyskałam wiarę w to, że jest frajda i przygoda nawet w zmierzaniu do miejsca tak bliskiego i jakby oczywistego jak Kalwaria



...
fakt, ze można do Kalwarii z Kielc jechać bez mała przez Myslenice a wracać przez Nową Hutę jest jak tiramisu wśród deserów

...
i cokolwiek na to Przemysław to ... nastepnym razem też tak sobie pojedziemy ... (Josię trzeba będzie zakneblować ... związać i wrzucić na tylne siedzenie

... bo ona to ma takie rzeczy jak GPS pod paznokciem małego paluiszka i to u nogi

) ...
buźka

wielka

jak nasza podróż długa



...