wczoraj miałam kiepski dzień, oczywiście pod względem ogrodowym! w piątek posialiśmy trawę, oczywiście, grabienie, walcowanie, sianie, walcowanie-przyszedł wiatr i nam wszystko rozwiał!
oczywiście nie muszę pisać, jakiego miałam nerwa! wczoraj nic już z tym nie zrobiłam, bo był dzień porządkowo-gospodarczy i stanie przy garach! oczywiście w złości łzy mi poleciały, bo wór trawy i nasza praca poszły na marne! dziś moja mama przyszła i mówi, żeby może to zmieść, bo deszcze idą! no i tak zrobiliśmy, przed ulewą skończyliśmy zamiatać

szok-ale część nasion odzyskamy-poświęciłam nawet swoje sitko do mąki

sporo nasion odzyskamy, ale ile nerwów poszło, nawet byłam gotowa z O. rezygnować, bo już nie miałam sił na to wszystko! ale emocje opadły, nasiona zgrabione, tam gdzie zostawiłam rabaty mam trawę, na szczęście wiało w przeciwną stronę warzywniaka!

ehhhhh ciężkie jest życie ogrodnika