jeżeli pytasz o życiową to już lepiej się czuje więc da się żyć
a jeżeli pytasz o ogrodową to nic się nie dzieje! czasu nie mam bo wyjazdowa bardzo byłam, rano śpię w opór bo nic mnie nie jest w stanie z łóżka ściągnąć choćby 10 minut wcześniej niż to konieczne, a po pracy ciemno jak w dupce już
dziś miałam 20 minut w przerwie żeby powiązać trawy bo eM. mi powiedział, że jutro jakiś orkan Aleksandra ( o ironio!) ma nas nawiedzić, więc ostatni gwizdek bo nie wyobrażałam sobie latania po całym ogrodzie i zbierania części miskantów...
no więc powiązałam na szybciutko, ale tylko olbrzymy i piórkówki, gracki olałam bo czasu zabrakło poza tym chyba za bardzo jeszcze nie ma co wiązać
zbuntowałam się i w tym roku nic nie przykrywam! co ma przetrwać to przetrwa... no chyba, że jakieś gałązki mi w ręce wpadną to może coś tam rzucę na lawendę
fotki niewyraźne bo już szarówka i robione niemalże w biegu z tel

ten krzaczek z liśćmi to zimokwiat, miałam go przesadzić ale on ciągle ma liście... ciekawe czy na wiosnę zaszczyci mnie pachnącym kwieciem...
dzwonki pokochałam, przede wszystkim za kolor, choć umierały mi w doniczkach to w gruncie dają o sobie znać nawet dziś!