Mój wczorajszy dzień pełen był wrażeń różnorakich i skrajnych emocji. Cudny, radosny poranek u Stefana zmienił się w nerwowe południe... Rozwaliłam miskę olejową... Tu czekałam na eMusia, wracałam na holu, 20 km, cała spięta (pierszy to był mój raz na holu).
przy okazji sfociłam ukradkiem trzmielinowe kule u kogoś w ogródku
Później byłam pożegnać przyszywaną ciocię, której trochę za wcześnie serducho odmówiło posłuszeństwa było bardzo dużo ludzi i bardzo dużo łez... Była cudowna, zawsze uśmiechnięta i miała iskierki w oczach. Bardzo mi żal...
Może niepotrzebnie pisałam... Śmiej się Juzia, ta ciocia jak pisałam zawsze była uśmiechnięta... Nawet jak była zadumana, albo trochę "zła" na kogoś to i tak wyglądała dobordusznie i kąciki ust same jej się unosiły w uśmiechu
A u mnie w szkółkach same trawkowe wypierdki. Piękne łupy. Godne pozazdroszczenia. Już się nie mogę doczekać kiedy je powsadzasz i pochwalisz się efektami. Piękne!