No już jestem. Chwilę mnie nie było, bo najpierw liczne uroczystości rodzinne, potem zdrowie mi trochę szwankowało, następnie całe to „pierwszo-listopadowe” zamieszanie i na koniec przygotowania do kolejnego spotkania klasowego…. A jeszcze w tak zwanym międzyczasie krótki wypad…ale o tym później.
Wczoraj byłam w „Szmaragdowym”…piękna pogoda sprzyjała ogródkowaniu, więc nie było się nad czym zastanawiać.
Słońce, bezchmurne niebo, cieplutko i te jesienne kolory !!!
Mimo tak pięknej jesieni nieubłaganie zbliża się koniec sezonu… Ostatni raz skosiłam trawnik, przy okazji zebrałam leżące liście, schowałam ławki, stół i huśtawkę. Pochowałam też latarenki, ciurkadełko i wszystkie durnostoiki ogrodowe. „Przedszkole” i zadoniczkowane roślinki poszły przezimować do piwnicy. Podlałam ogród…zwłaszcza rododendrony (według zaleceń Bogdzi). Na sam koniec posadziłam 260 cebulek krokusów.