O matko, znowu burze... W tym roku, to jakaś pogodowa porażka.
Kochane moje, ja właśnie siedzę w najwyżej położonej w Polsce wsi i pokazuje mojemu Jaśkowi zwierzątka

Dziś widział krowę z małym cielaczkiem, nawet go karmiła trochę, a potem wylizany został i owce. Dziwne to, ale dla niego to nowości, dla mnie zupełna oczywistość na wsi, jako dziecko jeżdziłam do babci na wakacje w Świętokrzyskie, super było, siano w stodole pachniało, chleb z masłem i szczypiorkiem prosto z ogródka pochłaniałam, albo ze śmietaną z mleka od swoich krów i cukrem, mniam

A mojemu dziecku muszę krowę i owcę pokazywać, no cóż dziadków moje dzieci mają w miecie...