Kasia_w

Moje hakuro rośnie w otoczeniu innych wierzb - damasceńskiej i sachalińskiej. W dodatku ma jeszcze jako sąsiadki brzozy formowane w kule i kilka olch w pobliżu. Wyobraż sobie ile mam dodatkowego zajęcia - komuś się podobają.


Pozdrawiam

To musi być ładne

Mazan napisał(a)

Kasia_w

Moje hakuro rośnie w otoczeniu innych wierzb - damasceńskiej i sachalińskiej. W dodatku ma jeszcze jako sąsiadki brzozy formowane w kule i kilka olch w pobliżu. Wyobraż sobie ile mam dodatkowego zajęcia - komuś się podobają.


Pozdrawiam

Spowszedniało mi to do tego stopnia, że chętnie powyrzucałbym na ognisko, ale kto nie musi przykładać ręki do pielęgnacji - ma inne zdanie.



Pozdrawiam

U mnie jak nie grzyb, to żarły ją robale. Teraz nie mam i nie żałuję, mnie szkoda czasu i nie cierpię stosować chemii w ogrodzie. Rozumiem, ze czasami masz ukochana rosline i o nia walczysz. ja np męczę się z masochistycznym upodobaniem z magnolią zimozieloną. Co roku łapie chorobę bakteryją, co roku ją leczę kląc pod nosem, że to ostatni raz

hmm... w sumie to niewiele chemii miałam okazję stosować do tej pory. Wieczorkiem, jak już grzać przestało uzbrojona w: okulary słoneczne, płaszcz męża, rekawice, strzykawkę i igłę po raz pierwszy w życiu robiłam zastrzyki i to drzewu Postanowiłam wstrzyknąć fastac bezpośrednio na dziada, to tych kanalików w korze. Niech zdycha.
Swoją drogą musiało to fajnie wyglądać

Uwialbiam upały !!! serio

Kasia_w

Podobny sposób wymyślono dla szrotówka kasztanowiaczka. Również robione są zastrzyki po nawierceniu otworów w pniu drzewa. A swoją drogą miałaś ułatwione zadanie - nie musiałaś wiercić.


Pozdrawiam

czyli mój pomysł nie był głupi oby skutek był pozytywny

My private Chelsea.
Za miedzą.