Tak się jakoś składa, że ogród to praca na cały etat i żeby dobrze wyglądał, trzeba mu poświęcić sporo czasu, którego na ogół brak

Przez ostatnie dwa weekendy, bo przecież w tygodniu pracuję i wracam na tyle późno, że niewiele już można zrobić, próbowałam ogarnąć co się da i szału nie ma, ale nie jest źle.
Ku pamięci zapisuję, co udało się zrobić::
- przycięłam róże - jeszcze nie wszystkie, ale zdecydowana większość. Ale w końcu 100 sztuk to wyzwanie

- przesadziłam róże - najtrudniej szło z artemisami. Wielkie urosły i mimo wykopania półmetrowego dołu nie mogłam ich wytargać; pozostałe nie sprawiły już takiego kłopotu, ale było ich sporo, bo ponad 10
- przesadziłam piwonię krzewiastą, trzymam kciuki, żeby się przyjęła
- wszystkie rododendrony - 8 sztuk wysadziłam, przygotowałam im nową ziemi i posadziłam na nowo. Bez pomocy M. nie dałabym rady, bo Pearce's American Beauty zrobiły się już duże i ciężkie. Były całkowicie żółte, a po tygodniu zmieniły kolor na jasnozielony - tyko jeden na razie jest trochę oporny.
- przerobiłam rabatę słoneczną i przy pergoli - zajęło to dwa dni, ale mam nadzieję, że będzie efekt
-nawiozłam część róż i szkoda, że nie zdążyłam więcej, bo od dzisiaj cały dzień pada.
- acha i jeszcze opryskałam promanalem conikę i ambrowce.
I to by było na tyle
A teraz kilka zdjęć z ostatniego tygodnia