Renia, zapraszam. Ale to potrwa, bo nie zamierzam ani kupować działki, ani zaczynać budowy, jeśli nie będę miała kasy na jej skończenie.
Gdybanie gdybaniem, ale z czasem robi się męczące bez konkretów.
Byle do wiosny, kiedy będę się mogła zacząć martwić gdzie posiać warzywa skoro miejsca nie ma
Żałuję że nie przytargałam doniczek z garażu, gdzie jest nadal z 1000, bo bym mogła się zacząć znowu bawić w szkółkę. I mnożyć. No ale za gapowe się płaci.
A na razie wczytuję się w informacje wizowe, dziś załatwiam wizę do Wietnamu (wielokrotnego wjazdu) i Birmy, reszta na miejscu
Muszę też podrukować sobie nazwy miejscowości i jak się poruszać (nazwy firm autobusowych polecanych i mniej) pomiędzy, gdzie dworce, pozaznaczać sobie to na mapach miast i miasteczek które odwiedzę. I jak trafić z dworców do hoteli które porezerwowałam.
I czy z gór w Wietnamie do Laosu wydostać się dziennym czy nocnym autobusem. Chyba dziennym, bo przez serpentyny i tak się nie śpi tylko rzyga (26 godzin drogi

a w dzień można sobie pooglądać.
Więc dzień, nocleg po drodze i kolejny dzień (może łódką po Mekongu zamiast autobusem - też jest taka opcja) i na miejscu w Luang Prabang w Laosie na wieczór
miłego dzionka