Wczoraj jak szliśmy do ogrodu nagle mnie eM za rękę złapał i mówi patrz

Normalnie uwierzyć nie mogłam. On mówi, że to jastrząb , ale tak wielkiego jastrzębia w życiu nie widziałam , a do tego potem okazało się , że lecą dwa.
Rozpiętość skrzydeł większa niż u bociana, stosunkowo nisko nad ziemią spokojnym płynnym szybującym lotem z wypatrywaniem zwierzyny łownej bardzo szybko się przemieszczały.....
Zachwyt, do momentu gdy dowiedzieliśmy się , że od niedzieli nie ma naszej szylkretowo czarnej kotki Dżumy....nigdy nie zdarzało się jej oddalić dalej niż do ogrodu sąsiadki
Dylemat, czy porwała ją woda w sobotę czy została upolowana....... nigdzie na drodze, ani poboczu jej nie ma więc raczej nie samochód...
W pracy jak opowiedziałam koleżance z gór pochodzącej od razu stwierdziła , że to nie jastrząb , a młody orzeł.
Czy to możliwe, żeby się z gór do nas zapuściły???
Wracając natknęliśmy się na zajęcze strzępy futra, dużżżo ich było, a zające o wiele większe od naszego kota.
Brat też mówi, że to raczej orzeł jak takie wielkie.
???
fotkę mam jedną , ale nim do aparatu się dokopałam to na mxymalnym zbliżeniu już malutkie wyszło w kierunku gór się oddaliły......no bo chyba w puszczy Niepołomickiej orłów nie ma....a może są?