Poszłam dzisiaj do ogrodu pierwszy raz od soboty bo już mi trochę lepiej, a babci lekarstwa musiałam zanieść i ...................odechciało mi się tam robić cokolwiek



...........mój ogród chyba leży w miejscu gdzie nie ma prawa bytu.................ciągła wojna o przetrwanie
Już tłumaczę.........na wstępnie przywitało mnie całe rozwalone zabezpieczenie gunnery, a chyba porządniej jeszcze zrobionego nie miała
po obwodzie nabiłam w ziemie drągi i owinęłam dokoła nich taką pianką cienką jak do owijania telewizorów i monitorów...sprawdzone było bo wiosną zdało egzamin na 5...........

ale nie teraz............bażanty próbowały siadać jak na grzędzie, całą piankę potargały i wiatr zaczął szarpać, babcia zamiast zadzwonić i powiedzieć co się stało wpadła na genialny pomysł i poprzykrywała wszystko starymi kurtkami.............muszę pisać co się dalej stało? Deszcz padał , wiatr szarpał, kurtki namokły , wszystkie drągi połamane i powywracane

A plan miałam na obcięcie malin.............robiłam nową osłonę na gunnerę.......ciekawe ile razy w tym roku jeszcze przy takiej pomocy.
Nic już babci nie mówiłam bo wcześniej upominałam Ją , żeby tam nic nie kombinowała , a i tak zapomniała............jak zwykle chciała dobrze, a wyszło jak wyszło.
Ale atrakcji na tym nie koniec.......krety nakopały około nie przesadzę jak napiszę , że setkę kopców , albo nawet lepiej



a dopiero w sobotę rozgarnęłam poprzednie

do wiosny nie będzie ogrodu bo wszystko zdemolują

............ ale nic to wzięłam się w sobie i z tej złości rozgarnęłam sporo i już robiło się ciemnawo.........ale przecież za mało mi jeszcze dowaliło trzeba było poprawić
Chciałam zrobić kilka fotek z ostatnimi kolorkami, patrzę a tu część chryzantem tych żółtych na które czekałam , że mi się rozwiną w samym środku wyłamana......obraz nędzy i rozpaczy tylko takie patole sterczą .......babcia postanowiła zrobić sobie do słoika bukiet......no i dobrze niech sobie zrobi , ale niech urwie gdzieś z kraja gdzie w oczy tak nie wali, a nie ze środka krzaka

.....przełknęłam ślinę i poszłam dalej w przydomowy.........i tu się już prawie rozpłakałam......następnym razem dokładnie myśliwym pokarzę gdzie te bażanty siedzą......nie będzie ich w moim ogrodzie oj nie któryś próbował nocować na mojej strzyżonej w kulki tui pod oknem gospody

i.................wyłamał cały przewodnik, ledwie się resztką rośliny trzymał......................buuuuuuuuuuuuuuuuuu............przymocowałam taśmą klejącą dosłownie go przykleiłam i mam nadzieję , że na tyle wcześnie, że może się zabliźni i żywicą zaleje
I to już cała historia ogrodowego horroru w dniu dzisiejszym .......siły i chęci mi opadły........bo nie mam szans na wygraną w tej walce
Znowu mi elaborat wyszedł, którego się nikomu czytać nie będzie chciało bo za długi