Wszyscy w weekend działali - to i my też. NIestety sobota ma ograniczone ramy czasowe - a u nas zapał był na trzy, a udało się jednego i już wiemy że do reszt potrzebny ciężki sprzęt. Ten jeden zniósł to ciężko (moja dusza najbardziej cierbi ze go tak pokaleczyliśmy), ale mam nadzieję ze troskliwa opieka zaoowocuje przyjęciem. Było cięzko, były chwile zwątpienia, ale udało się przy pomocy wujka, szwagra, wspaniałego eM

no i mnie. Dziś w pracy paznokcie połamane, dłone porysowane jakby niewiadomo co robiła...a tylko buszpana przesadzaliśmy...
Tu w akcji (szanowny eM) i ON w swoim pierwotnym miejscu zamelodwania
A po posadzeniu foto nie bedzie - bo wstd mi pokazać (oglądałam zdjęcia Oli i mam doła)