Zrobiłam kilka fotek w ogrodzie...
Jaszczurka wygrzewająca się w słoneczku...na świerku...
w poprzedniej "Mai w ogrodzie" podejrzałam domki i zrobione...
i zawieszone...
a tu oko Wielkiego Brata...
w miejsce wymarzniętych żurawek ponownie posadziłam następne oraz szałwię omszoną...
teraz trzeba czekać, by roślinki się rozrosły...
muszę przystrzyc bukszpan...
niezawodne bratkowo...
doczytalam o siostrze. Bardzo mi przkro. Mam nadzieje, ze szybko wroci do pelnej sprawnosci.
Troche duzo masz tych strat ale widze, ze juz uzupelnilas conieco. Ogrod pieknieje
domki z Mai slicznie Ci wyszly. Musze Maje ogladnac nareszcie mam wiecej czasu
____________________
IzaBela
Pod Bialo-Niebieska Chmurka***cz.I***
Wizytowka
"Nie moge na dluzej zostac" -wyszeptala Chwila Szczescia - "ale wloze w Twoje serce wspomnienia"
Dzień dobry
Dzisiaj przyszłam z kawką do Ciebie Elisko.
...) )
...( (
("""""")o
""""""""
Cholercia. Piersze co mi się nasunęło, to to, że dziewczyna niepoważna. Jak można włazić na drzewo bez asekuracji chociażby w sensie, że ktoś jeszcze towarzyszy na działce w razie czego, ale sama jestem nie lepsza. Co prawda drzew u mnie jeszcze nie ma, więc taka opcja odpada, ale niedawno osobiście wlazłam na dach własnego domu zamienić konwerter ze starego na taki unicable. Tyle, że powiadomiłam męża na dole, ze włażę i jak coś niech się zainteresuje, co ze mną. Z moim kręgosłupem zwichrowanym i słabymi rękami to naprawdę głupota, ale cóż, taka już ze mnie Zosia-Samosia.
I jak się czuje siostra? Jakie rokowania? Kiedy dziewczyna stanie na nogi? Jak długa ją czeka rehabilitacja? Zdrowia jej życzę. Cud, że tak się skończyło. Szczęście w nieszczęściu. Współczuję jej teraz tego unieruchomienia
Pozdrawiam.
Rety....ale nie fart....jedni łażą po rusztowaniach, dachach, skałach, jeżdżą na czym popadnie i gdzie popadnie i nic im nie jest...a tu kobieta raz wlazła i od razu nieszczęście. Dobrze, że przytomność umysłu zachowała.
Mam nadzieję, że wróci do zdrowia jak najszybciej....trzymam kciuki za siostrę i za Ciebie bo w stresie żyjesz biedaczko.
Kupiłam sporo nowych roślin by posadzić w miejsce tych wymarzniętych, żeby nie świeciło pustkami, a domki bardzo spodobały mi się, więc szybko do dzieła...a sagany stoją już tak kilka sezonów...
Serce mi się kraje jak patrzę na Jej cierpienie...Wszyscy mamy taką nadzieję, że będzie dobrze, ale przyszłoścć dopiero pokaże...Straty ogrodowe już przetrawiłam, bo nie miałam innego wyjścia...już nowe rośliny zamieszkały w moim ogrodzie...
Dla siostry jest to wielkie pasmo cierpienia i straszny dyskomfort, na codzień jest to kobieta czynu, a teraz leżenie w tym twardym gorsecie...Gdzieś przy końcu czerwca ma wyswobodzić się z tego sztywniaka, dopiero wtedy rehabilitacja i próba powrotu do normalności...o ile będzie wszystko ok...Też Beatko nie szarżuj z pracami...
Ja nie spadnę z drzewa z takiej wysokości bo przede wszystkim tam nie wejdę, mam lęk wysokości...Siostra od dzieciństwa ciągle łaziła po drzewach i obcinała niepotrzebne gałęzie, ale jak się mówi - wszystko do czasu...no i stało się..i już się nie odstanie.... powiedziałam jej, że to nie był akt odwagi lecz głupoty...Ale co się nacierpi, to się nacierpi...Teraz Ona już też wie, że nie wejdzie na drzewo...
W imieniu garnków dziękuję i cieszę się, że podobają Ci się...