I teraz jeszcze słówko w kwestii roślin: kiepska ze mnie ogrodniczka. Staram się kupować rośliny dopasowane wymaganiami do warunków, a i tak czy roślina przyjmie się u mnie czy nie to naprawdę loteria.
Dlatego od paru lat prowadziłam w zasadzie "ogródek eksperymentalny" - eksperymentowałam, które rośliny sobie u mnie radzą i gdzie im najlepiej
.
Wnioski?
W miejscach cienistych dobrze sobie radzą: bodziszki, funkie, bergenie, kopytnik, parzydło leśne (moje wielkie odkrycie) i tego będzie u mnie dużo.
W miejscach bardziej słonecznych: rozchodniki, kocimiętki, czyśćce, piwonie, jukki (choć słabo kwitną), przywrotniki, floksy, lawendy (jeśli nie mają kwaśno).
Do tego pałętają mi się jeszcze różne pojedyncze egzemplarze innych gatunków, będzie o nich później.
Plan był taki: bukszpany nie będą stanowić głównego akcentu (tak jak w przepięknym ogrodzie Eli, który zalinkowała wyżej Justyna), a jedynie szkielet spinający cały ogród w całość. Nasadzenia miały mieć raczej nieformalny charakter a ich uroda miała pochodzić głównie od krzewów
liściastych. Byliny jako wypełnienie, bo nie mam do nich ręki.
Kolory - biało, różowo, niebiesko - bez żółtego i czerwonego.
Tyle zasad ogólnych. Oczywiście, jak tylko przeszłam do konkretów, to natychmiast znalazło się tyle wyjątków, że zasady gdzieś zniknęły