No ja tez się stęskniłam! A jak Luka? Mam nadzieję, że wszystko dobrze

A jeśli chodzi o wymądrzanie to ja nie mam niestety jakiejś jednej cudownej rady, która od razu przyniesie rezultaty. Zauważyłam natomiast i to nie wczoraj niestety, że polskie dzieci z jakiegoś powodu chorują znacznie częściej i powazniej we wczesnym dzieciństwie niż ich holenderscy rowieśnicy. I moje obserwacje tego fenomenu skłaniają mnie do następujących wniosków:
Nie bez powodu przed wojną żydowscy sąsiedzi nazywali mamy, które okazywały swoim dzieciom nadmierną troskliwość polnische Mame czyli polska mama.To jest zjawisko charakterystyczne i obecne do dziś. Polskie dzieci nie dlatego są nieodporne, że chodza do przedszkola, tylko dlatego, ze są zbyt ciepło ubierane, dostają silne leki i antybiotyki głownie wtedy, gdy nie potrzeba i są trzymane w domu z zamkniętymi oknami gdy tylko pojawi się lekki katar. Na przeciwnym spectrum znajdują się mamy holenderskie. Tutejsze dzieci, a także niemowlęta, nie dostają czapek nawet, gdy jest mróz, pada śnieg, a dziecku z nosa się leje. Niemowlę z gołymi stopami, bez czapki i bez rękawiczek nie jest niczym dziwnym. Natomiast dość niezwykłym widokiem jest dziecko w czapce. Dorosli z resztą też czapek nie noszą i czasem jestem jedyną mamą pod szkoła w czapce, bo mi zwyczajnie zimno. Nie wiem czy im nie jest zimno, czy udają czy żal im fryzur? Mniejsza z tym Ale to, że ich dzieci lataja porozbierane to fakt. Podobnie jak nie zawracanie głowy lekarzowi bez bardzo wyraźnego powodu. Natomiast lekarz nie da dziecku antybiotyku, żeby go n a kolanach błagać. a już na pewno nie z powodu anginy czyli zapalenia gardła bez uprzedniego pobrania wymazu i stwierdzenia, że winne są paciorkowce, co ma miejsce rzadziej niż przeciętnemu polskiemu lekarzowi się wydaje. No i takie polskie dziecko, które nosi czapkę nawet przy słonecznej pogodzie i temperaturze zdecydowanie plusowej, dostaje pierwszy antybiotyk w pierwszym roku zycia i jest trzymane w przegrzewanych pomieszczeniach przez większa część roku, nie ma szans nabrać odporności. Dlatego choruje do 7-8 roku życia, aż organizm pokona te wszystkie przeszkody i jakoś wreszcie się uodporni. a mógłby to zrobić znacznie wcześniej.
Ja nie jestem Holenderką więc serce by mi pękło, gdybym dziecku nie dała czapki i szalika gdy jest mróz , wiatr i ogólnie zimnica. ALe na pewno nie zakładam jej za dużo i za ciepło, gdy to nie jest konieczne. Tessa chodzi do przedszkola od 2 roku zycia, a teraz do szkoły, gdzie w grupie ma ok. 30 dzieci. I nie tylko Tessa, ale żadne z tych dzieci niemal nie chorowało przez cała zimę, nie licząc jakichś pojedynczych dni z gorączką, czasem kataru i tyle. Czyli mamy do czynienia ze zjawiskiem powszechnym, a nie jednostkowym.
Dlatego moja rada to
1. ni e przegrzewać domu (temperatura max.21C, a w nocy blizej 16C)
2.nie pakowac na malucha wszystkiego co pod ręke wpadnie bez różnicy czy jest ciepło czy zimno
3. nie zamykac go w domu gdy tylko zaczyna mu lecieć z nosa albo pokasłuje
4. trzymac na dworze zwłaszcza w zimie, jak najdłuzej
5. unikac lekarzy, którzy pzrepisują antybiotyki bez jednoznacznego sprawdzenia czy jest to konieczne
Ufff! no teraz to mnie mamy wyklną i odsądzą od czci i wiary, ale co ja poradzę, że codzienne doświadczenie każe mi tak właśnie myśleć. Niestety polskie mamy same sobie fundują ten kłopot. I chyba nie prędko to się zmieni. W każdym razie ile razy jestem w Polsce to widze dokłądnie takie samo podejście do dzieci i robią tak zarówno babcie, jak i mamy dojrzałe oraz zupełnie młodziutkie.
ściskam Ana ciepło
