Cześć Makuś

właśnie do kawki zasiadłam
Żyję, choć mam się średnio... gimnastyka z wałkiem przez ostatnie dwa dni obudziła mięśnie w moim ciele o istnieniu których nie miałam pojęcia
Co do postępu prac... to plan planem, a życie swoje... sufit uparcie nie chciał się pokryć bielą farby, przez co musiałam nałożyć aż 4 warstwy (po wcześniejszym zagruntowaniu oczywiście) kto malował choć raz sufit zna to przyjemne uczycie rozbryzgującej się farby na twarzy

ściany były mniej oporne... wystarczyła 2-krotna warstwa szarości... walczyłam dzielnie wczoraj.. ba nawet zrezygnowałam z targów motoryzacyjnych aby mieć roboty malarskie z głowy

eM pojechał z synem...
Cieszę się, że w sobotę z eMem udało się skończyć wertykulację... z 250m2 mieliśmy 600l siana

Resztkiem sił sypnełam nawóz

Wczoraj za to nagroda na koniec dnia przeszła burza i pięknie podlała cały ogród

Teraz tylko czekać
Stan na dzień dzisiejszy - pawilon skończony (tylko obróbki blacharskie eM dziś na dachu ogarnie) narożnik stoi

Pozostaje okna umyć (co zaraz uczynię

)
Napis po małej obsuwie dziś... ale szczerze jak mnie wena chwyci... organizm odpoczynku się domaga
aaa.... żywopłocik ma się dobrze - jeden długi po łuku jednak jest... trzy 3-metrowe jakoś mi finalnie nie grały
ps. Foty będą niebawem