Zbyszku, Tak, wiosna już jest. Nie da się ukryć. Po takim napływie wody trawniki zielone, a i kwiatki się powolutki ruszają. Piwonie doczekały się właściwego terminu, i już są w fazie różowych listków. I tak myślę, że mam wiosnę jak na Podkarpaciu. Ranniki i krokusy, cóż, kwitły nieregularnie, i przed świętami już ich nie było widać. Teraz na tych rabatach mam tylko łan krokusowej trawy, ale nasion nie będzie, nie miał kto zapylać, pszczoły i trzmiele też czekają na swoją porę. Kilka młodych trzmielików wyłowiłam onegdaj ze swojej deszczowej beczki, pewnie pod pokrywą schowały się przed przymrozkiem.
Mam nadzieję, że do zapylania borówek i pomidorów ich bracia się pokażą.
Piwonie drzewiaste przetrwały zimę, ale jak będzie z kwiatami, nie wiadomo. Brzoskwinia dziś już pedwnie w kwiatach. Dereń kwitł obficie, jest szansa, że wiatr nie zabrał wszystkiego z gałązek i jakieś owoce będą.
Róże mam częściowo przycięte, reszta czeka na moje odwiedziny. Dobrze, że i hortensje, i borówki dostały wsparcie, po tej dawce wilgoci ruszą z kopyta!
Reszta drobiazgu żyje, i ma się dobrze, tylko mnie tam nie ma. Nareszcie jest powyżej dziesięciu w dzień i na plusie w nocy. I niech tak zostanie. Pomidory trzeba pikować.
Miłego weekendu.