Cóż patrząc z perspektywy 100 lat, bo moja mama z rocznika 1913, to różnie to wygląda. Dyscyplina w narodzie chyba była większa, wiele rzeczy nie wypadało robić publicznie, takie zwyczajne, mlaskanie, siorbanie, przepychanie się między ludźmi bez słowa przepraszam. To tylko podstawowe, a wiele innych zachowań, które nie uchodziły w towarzystwie. Kto dzisiaj się przejmuje, że kobiety publicznie piją alkohol, palą papierosy, okazują swoje emocje.
A używanie słów niecenzuralnych? To mowa rynsztokowa była, a dziś? Co drugie słowo.....ech, szkoda gadać.
Takie powiedzenie: Nie pchaj się na afisz, jak nie potrafisz. Kto dziś o tym myśli? Jak mnie wybiorą, to i w Brukseli dam radę.
A z naszej ogrodowej działki: Skąd się wzięły kamyczki w moim ogródku? chyba sąsiad wrzucił. Ma trochę inne znaczenie, to i tak wiemy o co chodzi.
Ale w teraźniejszej dobie, kobiety jednak mają lepiej. Są samowystarczalne, nie muszą liczyć tylko na męża, same dbają o swój rozwój i swe finanse.
Ale szacunku od mężczyzn za to się nie doczekały. We wszystkich sferach publicznych nie traktuje się ich jednakowo.
Jednym słowem spadły z piedestału, i już nie są kapłankami domowego ogniska.
Takie jest moje odczucie.