Aniu, Ładnie napisałaś o szczepieniu. Kiedyś, za moich młodych lat, szczepili dzieci co roku w szkole, a jeszcze zanim szkoła, to przedszkolaków wielokrotnie szczepionkami skojarzonymi, i nic sie nie działo. A uniknęliśmy masowej gruźlicy, kokluszu, heine medina, tężca i wielu innych. Teraz szczepionka budzi strach, a choroba nie. Dziwne.
Pamiętam czarną ospę we Wrocławiu. Każdy przyjezdny był szczepiony na dworcu, a w internacie pani nie przyjęła, dopoki nie było się zaszczepionym. I choroba wygasła. Co nie znaczy, że inna jakaś nie odżyje w naszym wydelikaconym świecie, żyjącym w dobie plastyków w kuchni, formaldehydów w salonie i smogu w powietrzu.
Ani chleb, ani warzywa nie są badane na obecność ś
rodków ochrony roślin, a sypie się tego tonami, żywność nie jest zdrowa, i stąd choroby.
Karolinko. wiem, pogody sie nie wybiera, dostaje się ją z dobrodziejstwem inwentarza, staram się nie narzekać, ale wewnętrznie się zżymam na swoją niemożność.
Wczoraj pierwszy raz odpoczywałam w ogrodzie po pracy. Będzie dobrze. Potrafię się dostosować do sytuacji.
Basiu, i dobrze, że ją masz, korzystaj z ciepła, ono w tym roku jak rarytas.
Zapraszam na śniadanie, pomidor jeszcze ze sklepu, reszta moja.