Jestem kiepskim fotografem, ale pokażę wam jeszcze jedno miejsce, które przez przypadek odwiedziliśmy ostatnio. Jechaliśmy z Karpacza w kierunku Bolesławca. Dookoła las i nagle pojawia się strzałka - Ogród Japoński. eM pyta chcesz zobaczyć - odpowiadam - chcę, choć nie mam pojęcia o co chodzi. Cofamy na wstecznym i skręcamy. Droga przez las prowadzi mocno pd górkę - w głowie same znaki zapytania. Ale nagle pojawia się parking i o dziwo są na nim inne samochody
Wysiadamy, pogoda kiepska, zimno, pochmurno, delikatnie kropi. Ale wysiadamy i idziemy zobaczyć Ogród Japoński Siruwia. Bilet wstępu dla dorosłego 20 zł.
Witają nas lalki Teru-teru-bozu - ręcznie robione z papieru lub tkaniny. Wieszane w oknach na łańcuszkach. To amulety mające na celu sprowadzać dobrą pogodę i zapobiegać deszczowym dniom. Chyba tego lata ktoś w Polsce za dużo ich powiesił Nam też tego dnia nie pomogły. Padało
Tym narzędziem wykonuje się wzory na żwirze imitujące fale.
Ogród nie wydaje się duży na pierwszy rzut oka, ale jest w nim mnóstwo ścieżek prowadzących do przeróżnych zakamarków. Tło stanowi naturalny las, dzięki czemu bardzo wtapia się w otaczający krajobraz. Zaciera się granica pomiędzy tym co stworzył człowiek i natura. Zaczynamy wędrówkę.