U nas też co chwila karetki na sygnale słychać. Plus taki, że spacerowiczów pod płotem nie mam. Siostrze ciotecznej zdrowia życzę i nam wszystkim przy okazji też.
Zastanawiam się, kiedy z sekatorem na róże ruszyć. W Poznaniu juz widziałam kwitnące forsycje, ale koło mnie jeszcze nie ruszyły.

No tak, nerwowo ostatnio się zrobiło. Dobrze, ze możemy chociaż swobodnie polatać po ogrodzie.
Łucja, na ludzką bezmyślność i brak odpowiedzialności niestety szczepionki ńie ma a szkoda.

Dokończyłaś przenosiny warzywnika?

Piękna ta gęsta kępa białych krokusów u nas tak tych karetek nie słychać, mniejsza miejscowość, ale w mieście zakład pogrzebowy dostawił dodatkową tablicę na nekrologi, bo się nie mieściły przeraża mnie za to ilość samochodów pod naszym kościołem, nie mówię o niedzieli, w tygodniu jest codziennie kilkanaście samochodów, a ile osób przychodzi na pieszo co będzie w święta

Ja róże jeszcze odpuszczam, jeszcze forsycja w pąkach mocno zwiniętych u sąsiadów. Na razie czyszczę rabaty. Jak trzeba, to coś podcinamy, ale tylko jak przeszkadza. I mam nową metodę, będę ciąć jak leci, a potem sprzątnę od razu wszystkie ścinki.

Warzywnik w powijakach. Czekam, aż m zakopie jedną rurę. Potem wybieranie ziemi ze skrzyń, jedna cała i dwie w połowie napełnione jeszcze. Ale plan na wysiewy jakieś jest. Tyle że ciągle część róż ceka na zabranie.

O kościele to nawet nie chce mi się mówić... Jak czytam nieraz, co jakiś hierarcha mówi... Albo jak wczoraj pokazali zmontowaną transmisję z kościoła tak, aby były puste ławki. Widać gołym okiem, że doklejony obraz. A tam, gdzie było widać ludzi, to stali obok siebie i ławka za ławką... Dystans...

Krokusy cieszą wielce. Zadowolona jestem z nich bardzo bardzo. Będę dosadzać.

Dziś sobie poobserwowałam, jak szpaki budki wybierają. Zdjęliśmy jedna, w której zawsze były, bo drzewo idzie do wycięcia. Powiesiliśmy trzy inne. Teraz wybierają.

Też warzywnik mam w powijakach, nie ruszony jeszcze teraz ma być cieplej to ruszę na warzywnik

Ja zakładam optymistycznie, że szybko sprzątnę rabaty. Ta pierwsza była najgorsza, bo największa i do tego pod sosną, więc parę worów igieł, 3 skrzynki szyszek, gałązki połamane przy wycince... Te pozostałe szły mi zdecydowanie szybciej.

Trochę zaległego przedwiośnia sprzed świąt...




Chwilowa przerwa w ogarnianiu ogrodu wymuszona przez święta i załamanie pogody... Zostało mi cięcie róż, usunięcie bluszczu z dwóch przęseł i sprzątnięcie jednej rabaty, tej pod płotem z bluszczem właśnie... Plany się snują póki co.