Z góry proszę o wyrozumiałość wobec świeżaka. Przeleciałem cały wątek, ale przeczytałem mniej niż 10%. Patrzyłem głównie po zdjęciach - czy znajdę coś podobnego do mojego problemu. I jeden był ciut podobny, więc od jego sprawdzenia zaczną. Poczytałem trochę o tym co się powinno, a co nie i widzę nasze błędy. Ale ab ovo:
Ogród założył nam "profesjonalista" w 2011. Posadził m. in. 4 rododendrony. Gleba gliniasta IIIb, ph. 5.0-5.5. Mieszał z ziemią kompostową z kory (czy jak to się tam zwie). Dwa mniejsze są posadzone od strony zachodniej i mogą mieć za dużo słońca. Dwa większe od północnej i powinny być szczęśliwe. Ogród ma nawadnianie, a wokół rododendronów jest linia kroplująca.
Po roku wyglądały ładnie choć jak teraz patrzę na zdjęcia, to są tam już zbrązowiałe końcówki liści.

W 2013 był z tymi większymi problem.
Zarówno na małych,

jak i na większym, posadzonym w rogu:

Ten obok wyglądał dużo lepiej:

Później było jeszcze gorzej, ale nie mam zdjęć. Doszedłem do wniosku, że linia kroplująca pewnie działa za słabo i dołożyliśmy jej dysze. Pomogło.
Małe też miały ten problem, a co więcej - widać na zdjęciach nadgryzienia. Oprócz braków wody, mógł już podziemną walkę toczyć groźniejszy wróg, który uaktywnił się w kolejnym roku.
Były to opuchlaki, które strasznie pobgryzały te mniejsze krzaczki. Kiedy w końcu znalazłem co - zastosowowałem opryski z wywaru wrotyczem. Niestety wiele liści było tak pogryzionych, że oberwaliśmy, bo żal było patrzeć. Może za dużo.
No i teraz problem tegoroczny. Miesiąc temu pierwsze żółte liście pojawiły się na dużym krzaczku w rogu. Potem zbrązowiały a teraz żółkną na drugim dużym.
Wygląda to tak:

Na tym lepszym krzaku w zbliżeniu to jest tak:

Na tym bardziej poszkodowanym tak:

No i na tym lepszy widzę chyba też mączniaka:

Rozkopałem trochę ziemię i są małe białe punkciki. Tak jakby ziarna żwiru. Może faktycznie ta glina była rozluźniana, ale pewności nie mam. A może pozostałości po jakimś nawozie.
Analiza postów w tym wątku nasuwa mi sprawdzenie pod kątem pH - kupię ten kwasomierz Helliga. W tym roku dużo wody się lało, a woda z wodociągu (mamy ok. 25 stopni twardości jeżeli to istotne). Mogła wypłukać kwasowy odczyn. W dodatku rododendrony lubią lekką glebę a wilgotne powietrze, a w tym roku było odwrotnie - susza w powietrzu i lanie wody.
Może jednak ktoś doświadczony ma dla mnie jakąś radę?
Czy jest jeszcze coś, co powinienem sprawdzić?