Margarete, argument będzie taki, że przedszkolanki nie przygotowują się tyle w domu do zajęć.
Szkoda Karola, że to tak wygląda. Tak to już jest w rodzinach. Ale by było fajnie, jakbyście się wszyscy zjechali i w 6 popracowali, dzieci by się bawiły, a wieczorem jakieś ognisko i pogaduszki do późna.
U mnie tata ma działkę, ale robi miejscowy sąsiad (przygotowania do zimy, wiosny), warzywnika nie ma. Mama ma trochę ogródka przy mieszkaniu - 3 razy tyle co my.

Rosło nie wiadomo co, w zeszłym roku zrobiliśmy 2 rabaty, w tym trzecią, z bieżącą pielęgnacją sobie radzi. U Jarka nie ma nic, bo też nie ma nikogo żywego. Tylko na grobach sprząta.
Gardney, ja z ręką na sercu muszę powiedzieć, że nie robię więcej w domu od faceta. Same się zgadzamy, a potem narzekamy, ale synów znowu antydomowo wychowujemy. U nas na osiedlu same wykształcone kobiety, pracujące ciężko, a wszystkie wzdychają, że co ja robię, że Jarek tyle robi w domu i w ogóle. Staram się nie zwalać wszystkiego na niego. Prawda jest taka, że jak jest zołza i ma 2 lewe ręce, to facet w domu robi, a jak nie musi, to nie robi.