Wiosnę 2005 roku rozpoczęliśmy od wysiania trawy na całym polu. Po kilku tygodniach i koszeniu wyglądała naprawdę pięknie. Wsadziliśmy dwa świerki, jednak niedługo u nas rosły, bo wkrótce okazało się, że ktoś zechciał je mieć w swoim ogrodzie i znikły

Kiedy kolejnych kilka iglaków zginęło, zaczęliśmy myśleć o tym, czy nie byłoby dobrze ogrodzić naszą łąkę, ale przecież śmiesznie wyglądałby wąski 10 x 1100 m pasek łąki ogrodzony dookoła. Zaczęliśmy się więc rozglądać za właścicielami sąsiadujących obok nas działek celem dokupienia jeszcze kawałka łąki, bo szersze lepiej wyglądałoby z ogrodzeniem Wkrótce okazało się, że z lewej strony sąsiaduje z nami działka gminna (łąka przylegająca do naszej o szerokości 16m), z prawej prywatna (sad porośnięty baaaaaardzo wiekowymi drzewami owocowymi i mnóstwem dzikich gąszczy szer.ok. 9 - 10m), ale właściciel przebywa na stałe w Kanadzie. W zasadzie całą wiosnę i lato spędziłam na poszukiwaniu kontaktów z Panem z Kanady i wydeptywaniem ścieżek do gminy celem nabycia jednej z dwóch działek. Udało mi się znaleźć kontakt z matką Pana z Kanady - starsza kobiecinka powiedziała niestety, że syn po powrocie z Kanady będzie się tam budował na tej działce i na pewno nie sprzeda

Tłumaczyłam Pani, ze ta działka nie nadaje się na budowę, bo nawet pociągu tam się nie da ustawić ze względu na jej szerokość, ale Pani uparcie twierdziła, ze będzie tam budowa i tyle.
Zaczęłam więc częściej zaglądać do Urzędu i okazało się, że gmina będzie sprzedawać tę łąkę przylegającą do naszej, ale nie wiadomo kiedy, bo to musi być przetarg, zachowane odpowiednie terminy, a niedługo w lecie urlopy itd. Chyba jednak tak często wierciłam dziurę w brzuchu paniom urzędniczkom, że poprosiły o mój nr tel. i powiedziały, że przygotują ten przetarg jak najszybciej to będzie możliwe i powiadomią mnie telefonicznie o terminie

Im bliżej lata było, tym bardziej marzyłam o powiększeniu działki. Zaczęłam mieć nawet nieśmiałe myśli o budowie ...
W czerwcu 2005r. dowiedziałam się, ze końcem sierpnia 2005r. odbędzie się przetarg i tym samym możliwość nabycia działki od gminy. Należało wpłacić wadium i czekać, czy nie pojawi się ktoś inny chętny do zakupu. Byliśmy w zasadzie spokojni, bo działka przylegała do nas z jednej strony, a z drugiego boku dzieliła ją od najbliższego sąsiada 5 - metrowa droga, więc sąsiad nie powinien być zainteresowany kupnem takiej działki. Nikomu chyba też nie przydałaby się za bardzo wąska, 16 - metrowa działka na budowę. Niestety myliliśmy się. Na przetarg zgłosił się ... sąsiad. Sporo wywindował nam cenę działki, aż w końcu odpuścił stwierdzając, ze więcej nie da, bo może sobie taniej kupić w innych miejscach. Był na nas zły, że kupiliśmy tę działkę i wcale tego nie ukrywał. A my cieszyliśmy się ogromnie z tego zakupu Nasza działka zrobiła się naprawdę atrakcyjna!!! Na dodatek marna szansa na bezpośrednie sąsiedztwo za płotem z kimkolwiek - z lewej strony droga dzieląca nas od wkurzonego sąsiada, od przodu droga dojazdowa ciągnąca się dalej do innych działek, z prawej gość z Kanady, a z tyłu wąziutkie działki ułożone w poprzek, zupełnie nieatrakcyjne do budowy ze względu na spadek terenu w kierunku torów kolejowych. Nasza działka ma teraz kształt lustrzanego odbicia litry "L", bo dokupiona gminna ma 16m szerokości, a tylko 40m długości - biorąc pod uwagę, ze pierwsza rolna ma 120m długości otrzymaliśmy z przodu szeroką na 26m działkę, częściowo na 40 długą, a dalej długi ogon Trochę śmiesznie to wyglądało, ale w sumie piękna działeczka się zrobiła, mimo wszystko. 2005r. zakończył się mieszanką wybuchową pomysłów w mojej głowie. Ostatecznie postanowiliśmy się budować, a ja postanowiłam na dobre, że zrobię z tych pól i łąk swój wymarzony ogród
Czerwiec 2006
Okazuje się, że Pan z Kanady - właściciel gąszczu sadowego, wspominany z poprzedniego roku jest aktualnie w Polsce w 2 - miesięcznych odwiedzinach u mamy. Na wieść o tym natychmiast zaczynają mi się kotłować myśli, że oto pojawia się jedyna okazja nabycia tej działki - w zasadzie gdybyśmy ją nabyli, to nasz cienki długi ogonek łąki zrobiłby się w tyle niemal 20-metrowy i to byłby już pięęęękny ogród

Nie mówiąc o przodzie działki, która miałaby 35 m szerokości,a łącznie wielkość 30 arów!!! To by dopiero było ...
Tylko jak znaleźć faceta i jak Go przekonać, żeby zechciał sprzedać?
Otóż, jak to mówią "gdzie diabeł nie może, tam babę pośle"

Wkrótce znalazłam faceta i nawet przekonałam Go do sprzedaży

Jesienią udało się nam wykarczować połowę działki - po prostu to był małpi gaj!
Po długich walkach koparką, a następnie siekierą, piłą i kosą, zaczęła być widoczna trawa i działka nabrała ładnego kształtu. Tak minął 2006 rok.