Uwielbiam od połowy kwietnia do końca czerwca - wszystko kwitnie i pachnie obłędnie no może jeszcze lipiec( zależy jak z opadami, temperaturami itp.) i potem od połowy września do końca października, czasem połowy listopada - kwitną mi wrzosowiska i rozpędza się feeria jesiennych przebarwień i ścielą się mgły, a te kocham wprost bo mój ogród cały płonie lub staje się tajemniczy
Kasiu śliczny, ale nie wiem jak by przetrwał powódź, bodziszki są raczej łamliwe, a ja muszę mieć coś co przetrwa duuuużą wodę i pozbiera do życia po niej
Bardzo tak.
Sylwia, moze wyskocze jak Filip z konopi, ale...Nie masz mozliwosci zbudowania sieci odplywow, jakiejs mozliwosci, zatrzymania w rowach najgorszej w razie czego fali wody? Siec polaczonych rowow, tak by woda nie zmiotla Ci ogrodu? Podwyzszenie najgorszego kawalka...Nie wiem. Serce sie po prostu kraje, jak czlowiek pomysli ile Wam ta woda juz nadokuczala
Kasiu nie mam, bo mój ogród ma szerokości tylko 25 metrów, a rów idzie właśnie przez szerokość. Do tego jak jest powódź to do mnie dopływa on już rozlany na 60 metrów swojej szerokości. Powódź i fala to co innego niż stopniowe przybieranie, bo to ostatnie często po deszczu się zdarza, ale przeróbki jakie poczyniliśmy pomagają utrzymać go w korycie choćby wypełniony po brzegi.
tu wypełniony po brzegi, ale ogród nie zalany
A tu fala powodziowa, serce mi się ściska jak sobie przypomnę. Taka fala do mnie dociera na raz jak tsunami
Ja się ciągle zastanawiam jak teraz wygląda ogród Montyego po zeszłorocznej powodzi, czy Mu rośliny przetrwały i w jakim stanie. Z takiego zalania to dopiero musi być ciężko się podnieść