Wczoraj zaczęłam cięcie róż na dużym ogrodzie. Świeciło słonko cały dzień wydawało się bezpiecznie. Przy 10 sztuce przyszła nagle burza. Dolało tym moim różom poobcinanym mocno. Mam nadzieje, że grzyba nie złapią.
Dziś cięłam kolejne 12 sztuk plus skończyłam wszystkie hortensje czyli te 12 co zostało ostatnio, wszystkie wyższe ode mnie....
Tnę mocno, przynajmniej 50-80 cm z wysokości, a i tak mnie przerastają.
Kiedyś na cięcie hortensji potrzebowałam jednego popołudnia, obecnie zajmuje mi to ok. 15 godzin łącznie. Raz, że ja mam mniej sił i wolniejsze ruchy, dwa, że hortki nie sięgają już do kolan czy do pasa, ale mają przed cięciem po 2 metry i masę gałęzi do cięcia

Są dobrym zobrazowaniem jak to ze wzrostem ogrodu przybywa roboty.
Na róże potrzebuję jeszcze ze dwa popołudnia, a potem jeszcze cztery rabaty i strumień do czyszczenia z suchych badyli. Z cięciem reszty, albo będę mega spóźniona, albo przytnę jeszcze tylko budleje, a reszta będzie musiała dać radę bez cięcia.
Z moich obserwacji w rosnącym ogrodzie trzeba zachować umiar z cięciem krzewów by nie stracić proporcji do wysokości drzew. Tym sposobem przestałam ciąć berberysy pod sosnami bo już by ich nie było widać, a tak to nadal proporcje są właściwe
Zdążyłam jeszcze dzisiaj posadzić 20 sztuk irysów holenderskich w łąkę i kilka kawałków uszarpanych na innej rabacie floksów. Jest tak dolane, że gdyby nie nawał roboty byłby to idealny czas na sadzenie roślin w łąkę bo bez podlewania przyjęcie gwarantowane
Kiedy ja rozsypie pod rośliny resztę obornika nie mam pojęcia. Ma nadal padać , już by się rozpuszczał, ale nie chcę pobudzać do wzrostu roślin, które czekają na sekator...