No właśnie, co to jest? Liście ma bardzo podobne do pewnej odmiany storczyka, plamiste.
Sylwia nie wycinaj kwiatów cebulicy, one się z nasionek też rozmnażają a już widzę u Ciebie mają zielone kuleczki nasienne
Jolu jeśli ja nie pomyliłam to jest psiząb. Mam drugi rok i powiem Ci, ze jestem zaskoczona iż przetrwał bo zupełnie zapominam, że go mam w tym miejscu na rabacie i w sezonie jak zanika w tym miejscu przy pielęgnacji rabaty depczę. Zaskakujące też, ze nie zjadły mi go nornice. Orlików znowu po zimie bardzo dużo straciłam, nie wspominając o tulipanach. Rośnie w ciężkiej gliniastej glebie u mnie w bardzo delikatnym półcieniu pod ketmią.
Ja widzisz mam problem z usuwaniem tych siewek nawet na ścieżkach bo mi zawsze żal, a potem idąc trzeba manewrować między roślinami bo jak kwitnie to mi jeszcze bardziej szkoda
U nas od wczoraj roller coaster pogodowy. Rano padało potem cały dzień było całkiem fajnie z przebłyskami słońca, a o 15.30 jak wracałam do domu żeby babci posiłek dać złapała mnie wichura. Nic by w tym nie było dziwnego gdyby nie to, że paręset metrów wcześniej byłam na szczycie wzgórza i było widać, że na południu delikatnie pada, na północy też, a my jakby pomiędzy w dość ładnym niebie i idzie na nas malutka chmurka w kształcie rozłożonego parasola ze strzępiatym dołem, ale z niej nie pada. Jak zeszłam z góry na dół i widnokrąg zasłoniły pagórki usłyszałam potworny hałas, który się mocno nasilał. Jeszcze nie wiało wcale. Nie było w okolicy żadnych drzew by to mógł być szum wiatru w koronach, bo szczere pola. Pierwsza myśl jakiś samolot leci bezpośrednio nad pułapem chmur, ale natężenia tak gwałtownie wzrastało, że po chwili myślałam, żę ten samolot to spada, albo, ze leci jakaś eskadra i wojna może wybuchła. Tak to brzmiało. Potem się okazało, że nie ja jedna o tym pomyślałam. Kolejna myśl chyba idzie takie gradobicie, że folie rolnikom tłucze. I ruszył się podmuch wiatru. Utwierdzona myślą o gradzie rozłożyłam parasol żeby mieć jakąkolwiek przed nim ochronę. Psu na buty mój błąd. Z parasola w sekundzie strzępy wietrzysko już było takie, że wyrywało mi go z rąk, a mnie ściągało z drogi w orne pole. Puścić nie mogłam bo by powybijało ludziom okna, złożyć się nie dało. Kolejna myśl bo huk nadal narastał idzie trąba, ja nie widzę bo pagórek i budynek gospodarczy przy nie zamieszkałej posesji widok mi zasłania. A ja nie mam gdzie się schować.... Ale budynek osłonił mnie na tyle, ze ten połamany parasol wcisnęłam pod pachę. Przede mną prosty nie zabudowany odcinek drogi ok 400 metrów i będę w domu, tylko jeśli to trąba to mnie na tym odcinku zmiecie. Oddychać się nie dało, nic nie było widać, założyłam kurtkę na głowę by osłonić oczy i nos i w Imię Boże idę. Wyjścia nie mam stać tak nie mogę. Serce w gardle bliskie zawału z przerażenia. Jak wyszłam za budynki zobaczyłam co jest przyczyną hałasu. Wichura zerwała wszystkie tunele foliowe rolnikom i łopotały jak flagi pionowo w górę unoszone wiatrem. Ale trąby nie było widać. Dotarłam do domu. Dopiero po półgodzinie udało mi się uspokoić. Potem lunął deszcz. Straty rolników ogromne, straty w uprawach też. Jak się trochę uspokoiło poszłam sąsiadom pomóc ratować, ale okazało się, ze się poddali bo porywało ich razem z foliami. Czekają do jutra by móc zacząć sprzątać. Emuś poszedł właśnie do ogrodu zobaczyć co u nas. Siła wiatru była taka, ze mojemu tacie w jednym miejscu przy oczku wyrwało płytki z betonu i rzuciło w trawę. Niezły początek sezonu