W trakcie Emusiowego urlopu i prac remontowych mieliśmy nie przygodę jeżową.
Najpierw w biały dzień trafiliśmy na jednego maluszka początkowo nie przeczuwając niczego złego
kilka godzin później kolejne dwa
wędrujące w dzień półtora metra od drogi
Były upały wystawialiśmy wodę. Em widział I mamusię trzy dni wcześniej na podwórku też wystawił wodę na talerzyku. Ale na drugi dzień po spacerach maluszków mamusię znaleźliśmy martwą. W między czasie pole kukurydzy za naszym domem zostało w ciągu dnia potraktowane opryskami. Mamunia chyba pojadła padłych robaczków i sama padła. Maluchy wędrowały głodne bo słyszały, ze się coś rusza może myślały, że to matka, a to byliśmy my.
Gdy już wiedzieliśmy co się stało trzeba je było jakoś wyłapać. Ale jak skoro rozeszły się po podwórku i stodole, a tam póki co graciarnia...
wystawiłam karmę kocią w misce, pojawił się jeden