Sylwia, Wojtek, spotkało Was wielkie nieszczęście... Z premedytacją nie używam teraz słowa "tragedia", uznając, że to słowo dla gorszych nieszczęść jest przeznaczone...
Macie doła, jest Wam smutno, jesteście rozgoryczeni i macie żal, że tyle Waszej pracy poszło na marne, nie wiecie co dalej i od czego zacząć i czy w ogóle warto... I macie do tych wszystkich myśli święte prawo...
Tak samo jak macie prawo do tego, żeby wpaść na pomysł, żeby zaorać wszystko i postawić w chaszczach dwa leżaki, olać wszystko dookoła i tylko leżeć i czytać książki
Musicie sobie dać czas - tak jak się daje czas na żałobę czy po prostu czas na refleksję...
Musicie nabrać sił i zebrać myśli na temat: co dalej, jak rozwiązać problem, który (czego Wam nie życzę) może się powtórzyć...
Czas, czas, czas... a potem - działanie, działanie, działanie
Nie znam Was osobiście ale jakoś tak intuicyjnie czuję, że poddanie się, zaoranie wszystkiego i to leżenie w chaszczach z książką - to w Waszym przypadku nie jest droga do szczęscia
Trzymam kciuki żebyście się pozbierali bez dodatkowych przeciwności losu i dalszych przeszkód - co więcej - wierzę, że tak będzie