Małgosiu serdecznie dziękuję, aż się wzruszyłam.
Tobie również zdrowego, rodzinnego, szczęśliwego 2019
taka zima u mnie, śniegu tyle, ale na chwilę
nie ubolewam za bardzo, wygodniej się żyje, po ostatnim ataku zimy i ślizgawicy, jechałam do pracy 2 godziny zamiast 15 minut..
a w donicach, tu samosiejka carex i laurowiśni Otto Lyken
a tu cis i szałwia dwubarwna, cały czas z liśćmi i urodziwa
i cedrówka chińska, żyje, u niej gałęzie idą tylko horyzontalnie, w 2018 była wysoka, widać cięcie, niestety mróz w lutym bez śniegu i potem w marcu przymroził ją, jednak przeżyła i nowe gałęzie idą, jest ze strefy 8A
Ale za to zachwyciły:
1) ostróżki, które kwitły cały sezon,
2) jeżówki Vintage Wine, Piccolino, Meringue i Hope,
3) fioletowe przetaczniki,
4) pomarańczowe “żarówy” – berberysy Orange Ice,
5) zwiewne stipy, które bez problemu przezimowały,
6) jednoroczna szałwia omączona, która kwitła od wiosny do zimy bez jakichkolwiek zabiegów (wielka szkoda, że jest jednoroczna),
7) sosna Schwerinii Wiethorst (mam dwie) za zielono-niebieskie pomponiki,
8) hakonechloa za wszystko - kolor, pokrój, mrozoodporność i bezproblemowość.
Z perspektywy mojego krótkiego doświadczenia ogrodowego muszę przyznać, że rozczarowały:
1) szałwia omszona – tylko chwilę ładna,
2) konwalniki, które za nic w świecie nie chcą się rozrosnąć,
3) piwonia drzewiasta, która kwitła jednym kwiatkiem zmasakrowanym zaraz przez deszcz, o liściach wiecznie przypalonych przez słońce i brązowiejących,
4) hortensja bukietowa Diamant Rouge, która nie chce rosnąć i słabo kwitnie,
5) dereń kousa, który za to rośnie świetnie i jest to już spore drzewko ale nie kwitnie w ogóle. Za to nie przemarza i ładnie przebarwia się jesienią.
Haniu, wprawdzie rabata już na hacone przygotowana (z tego co wiem), ale i dla ciebie zostanie małe "co nieco". Już ci jakiś czas temu o tym pisałam...zwłaszcza, że bardzo beretem nie musisz rzucać
Po co daję te linki? Ano po to abyś zrozumiała, że wciska nam się ten środek i wmawia, a my nieświadomie jemy go (fizycznie) z olejem rzepakowym, kaszą gryczaną, soją, kukurydzą etc. Jemy i nawet nie wiemy, że na etapie uprawy rośliny były traktowane solidną porcją tego środka, którego skład podany jest zaledwie w 47%, a reszta skutecznie ukrywana jest przed światem pod wymówką "ochrony patentu". Zwróć uwagę, że na liście koncernu są rośliny (zmodyfikowane genetycznie bez wyjątku) uważane powszechnie za arcyzdrowe...
A przecież są inne, o wiele bardziej skuteczne środki, np. selektywne lub oparte na hormonach, tych samych, które rosliny naturalnie produkują. Dawka jest tylko inna.
I powiem ci, że też nie lubię skrajności i nie mam zamiaru łupanymi kamieniami pracować, ale zdradzę ci w sekrecie, że cena tańszych parówek dla pewnego hipermarketu wynosi 0,02 grosza za kilogram. To nie pomyłka - zero przecinek, zero dwa grosza! Za komuny to chociaż papier do parówek dokładali. A teraz papier za drogi... o Danonkach pisać nie będę nawet, bo mleka to one nie widziały... Czy wiesz co jesz?
Wiem, że rozmowa zaczęła się na kanwie zaleceń z książki. Ale jest okazja by uzmysłowić podczytującym czym ten środek tak na prawdę jest. I że koncernowi nie chodzi o niczyje zdrowie, a tylko o zarabianie olbrzymich pieniędzy i zmonopolizowanie rynku żywnościowego. Koncern dąży też do uzależnienia od swoich produktów rolników i producentów żywności.
Buksy będę mocno ograniczać z powodu ćmy. Cięłam głęboko najwyżej dwa razy do roku. Cisy raz. Też głęboko.
O metodzie uprawy ziemi napiszę później. Bo kluczowy jest tu klimat, wilgotność powietrza i gleba (a zwłaszcza jej pochodzenie).
Lista niedługa, bo doszłam do etapu, że najbardziej bawi mnie "praca" z odcieniami zieleni, z fakturą i pokrojem.
A kwiatki wbrew pozorom są niemal cały czas od krokusów, szafirków, narcyzów, cebulicy, botanicznych tulipanów, miodunek, brunnery, ciemierników, drzew owocowych, pierisów, enkianta, azalii, rododendronów, czosnków, lilii cebulowych, jezówek (zapomniałam o nich na liście roslin),
kwitną żurawki i hosty, lawenda, szałwia, przetaczniki, perowskia, Stella, rudbekie...cały czas coś kwitnie Tylko etapami - jedno po drugim
Cebulowe ograniczyłam do niekopalnych
Wyjątkiem są czosnki olbrzymie
Mieć ładny ogród - całość. I piękno ogrodów, to coś więcej niż rabatka z kwiatkami. Dlatego masz ładny ogród, przyjemny, miły, domowy.
A jak rabata mała, to potrzebuje kilku gatunków (sesleria, szałwia, zawilec - ja już doszłam do liter s i z, czyli jestem na końcu drogi alfabetowej).
Bardzo ciekawe doświadczenia z non dig - dziękuję za fajna dyskusję.
A to o czym pisze RD robi Lianne W Siergrassen (teraz na fb pokazuje swoje realizacje) - w marcu leci kosą przez wszystko, zniera, następnie gleba jest uzupełnianie kompostem albo inną "mierzwą" i pielenie 2 razy a potem, to samograj.
Byłam, widziałam i mogę potwierdzić, że taka bylinowo-trawiasta preria jest cudowna. Ale wymaga dyscypliny - zero krzewów, jedno, dwa drzewa.
Ewciu, widzę, że napisałaś, ale chcę najpierw skończyć streszczanie książki, potem będę dyskutować.
Rzecz jasna, takie "spartańskie" warunki nie są odpowiednie dla wszystkich roślin. Powiedziałabym wręcz, że dla niewielu. Dlatego RD (Roy Diblik) poleca bardzo krótką listę bylin tolerancyjnych na większość klimatów występujących w północnej części Stanów i niewymagających szczególnych zabiegów:
cebulowe (czosnki - ale jakieś nieznane mi odmiany; zdecydowanie nie gladiatory, narcyzy)
krwawnik
kłosowiec
amsonia
baptysja
trzcinnik karl foerster
kamasja
kocimiętka
turzyce (w największej ilości, chyba z 9 garunków/odmian)
nachyłek
narecznica
jeżówka
epimedium
sadziec
wilczomlecz
bodziszek
gilenia
liliowec (to mnie zaskoczyło)
żurawka
hosty
len
molinia
proso rózgowate
perowskia
floks wiechowaty
rudbekia
szałwia
sesleria
sporolobus
vernonia
Wszystkie gatunki w jednej, dwóch, max. trzech odmianach.
Nie wiem, czy te odmiany rzeczywiście są tak istotne, bo w ostatniej części RD zaleca eksperymentowanie i tworzenie własnych zestawień - już w oparciu o własne doświadczenia.
W każdym razie wnioski są brutalnie oczywiste: jeśli ktoś chce mieć ogród bezobsługowy (dyskusje na ten temat na forum były ostatnio ogniste) to jest to możliwe, ale bez roślin typu ostróżki, piwonie czy róże.
Tegoroczna rabata-powiązane Black Beauty. Szałwia Purple Rain nadal trzyma się wspaniale.
Zrudziały i niedoplewiony taras-jak widać nie ma tu jakichś kancików dociętych przy krawężników-nastał czas leniwca-regeneruję się do wiosny
Krecie pobojowisko...mam takich miejsc kilka na tyłach ogrodu. Masakrą jest ile szkód może wyrządzić jeden futrzak...teraz jeszcze w te dziury próbuje się wkopać mój pies.
Reszta bez zmian.
Intensywnie myślę o wiośnie, by mieć łatwiej i już teraz przygotować miejsca. Chciałabym, aby te koła miały podobne nasadzenia. Myślałam o śliwach ozdobnych wielopiennych (3szt?, 5szt?) albo sumakach (wiem, wiem), a po obwodzie.... no właśnie, co? Jakaś zwiewna trawa, taka do 60cm, może szałwia.....
Z kolei tutaj, gdzie rosną tuje na drobniejszym żwirze wydumałam trawy wysokie, może ML po trzy sztuki przełamane krzewuszką, którą już mam i nie chciałabym się jej pozbywać. Świerka oczywiście nie będzie.
Mysle ze dobrze radzisz, podoba mi sie ten pomysl.
Jednak w pewnym momencie wszystkie rosliny beda kwitly, u mnie jezowki do tej pory tlocza i to tez jest ok. Mysle ze regularne, szachownicowe nasadzenia beda pasowaly to ksztaltu rabaty. Chcialabym jednak aby roslinki daly efekt lekkosci, mysle ze rozne wysokosci nasadzen + trawa dadza taki efekt.
Ale moge sie mylic
Tak sobie ciągle myślę, czy na pewno dobrze radzę...
Bo Roy Diblik, na którego się powołuję, nie sadzi przecież tak geometrycznie
Ale mnie chodzi o to, żeby z oddalenia odnosiło się wrażenie, że tam rośnie tylko ta roślina, która aktualnie kwitnie.
Najpierw byłyby to cebulowe, potem szałwia, która rośnie dość nisko i szeroko, potem nad nią wyrosłyby jeżówki, a potem doszłaby rozplenica.
Na powierzchni trzech metrów kwadratowych nie ma możliwości, żeby otrzymać ten efekt nie sadząc roślin naprzemiennie.
Może nie odważyłabym się zaproponować czegoś takiego, gdybym nie przejeżdżała codziennie koło tego skwerku, o którym napisałam wcześniej. Tam właśnie rośliny są sadzone naprzemiennie i jak na razie jest ten efekt, który chciałabym tu osiągnąć.
W sierpniu na jednym skwerku, obok którego przejeżdżam, zrobiono nasadzenia "matrycowe" (czyli równomiernie wymieszane) z szałwi, rudbekii i jakiejś trawki. I powiem Ci, że na rabatach, które są oglądane ze wszystkich stron (nie mają "przodu" i "tyłu") i z pewnej odległości, takie nasadzenia bardzo dobrze się sprawdzają i na tych Twoich rabatkach też dobrze by wyglądały.
Przykładowy układ:
gwiazdki - szałwia new dimension rose
kółka fioletowe - jeżówki
kółka brązowe - rozplenice
z lenistwa narysowałam tylko jedną rabatkę, ale te same nasadzenia powtórzyć w pozostałych trzech.
najpierw powinny być widoczne same szałwie, potem - same jeżówki, potem rozplenice
przy czym akurat rozplenice mi tutaj nie bardzo pasują, wolałabym np.: molinie, które mają mniejsze kępy, więcej by się ich zmieściło i byłby lepszy efekt, "dywanowy" a nie "kwiatki dookoła rozplenic".
do tego tylko cebulowe.
I wsio