Ewa - 1 kg pokrzyw na 10 litrów wody. Ja tego już nie waże - w 10 litrowe wiaderko pakuję pocięte pokrzywy do pełna (wiadomo, ze one są "napuszone"), zalewam. Trzeba codziennie mieszać. I bardzo śmierdzi. Gnojówka jest już dobra, gdy znikną burzyny i zrobi się brunatna.
Mocznik dobry jest do kompostu (5%). Natomiast gnojówka to także bakterie i mikroorganizmy. Idealnie rozprawia się ze zrębkami.
Nie ja wpadłam na to - jakiś czas temu Mazan pisał o przypadkowym odkryciu
Wiciokrzew Pomorski i clematis Paul Farges. Na choroby clematisów czy wiciokrzewów dobra jest gnojówka z pokrzywy. Pokrzywy do wiadra zalewam wodą i odstawiam na 2 tyg. Następnie rozcieńczam na 2 l opryskiwacz 100ml pokrzywy i resztę wody. Opryskuję tym rośliny dolistnie pokrzywa ma dużo azotu i innych związków korzystnych dla roślin. Oprysk pomaga na mszyce, mączniaka rośliny lepiej kwitną i mają piękne zielone liście.
Asiu, pod kwaśne brakuje obornika i kory.
Trawa też jest zasadowa. Gnojówka może być ze skrzypu, rabarbaru, szczawiu z dodatkiem soku z pomidorów (ta wodnista część, którą odparowujemy przy przecierach).
Wyjaśnijmy tylko sobie, że nie jest tak łatwo uzyskać kwaśny kompost. Możemy jedynie starać się uzyskać niezasadową materię organiczną dla mikoryzy, która to zakwasza i wspomaga wytworzenie się wszelkich reakcji chemicznych typowych dla kwasnej gleby, np. kationy ujemne charakterystyczne dla kwaśnej gleby.
Jeśli którejś z was uda się namierzyć mączkę granitową (kwaśną) to proszę o cynk
Wyjaśniam tylko, że cały czas piszę o warunkach pod kwaśną rabatę na glebach ogrodowych, które z natury (lub po ingerencji człowieka) nie są kwaśne.
Aniu, pamiętam, że u was było podnoszenie poziomu. Dlatego (pewnie już po "ptokach" ) powinno się przekopywać... przynajmniej pierwszą warstwę. Choćby po to, by cała flora i fauna z macierzystej gleby mogła przedostać się do nowej, podniesionej warstwy. Gleba to złożony, żywy organizm. Nawet w tej lichej jest zachowana równowaga pomiędzy pozytywnymi i negatywnymi organizmami. Przy zachwianiu tej równowagi zazwyczaj, jak na złość pole do popisu dostają te złe=patogeny.
Warto, naprawdę warto jest zainwestować w glebę i pracy, i pieniędzy i wszelakich dobroci na etapie "przed sadzeniem". Potem jest to bardzo trudne, a czasami niemożliwe. Naprawa trwa dobrych kilka lat, a czkawka jeszcze dłużej... żal roslin wiecznie chorujących i wypadających, żal pracy i często jest to przyczynek do ogrodowego zniechęcenia
Jesli planujesz sadzić na wiosnę, to te zrębki i "śmieci" z tartaku zwieź na pryzmę. Na biegu nastaw kilka wiader gnojówki z chwastów bez nasion. Potem wystarczy polać pryzmę i w międzyczasie widłami mieszać materiał, tak by gnojówka zmoczyła jak największą część. Po 2-3 tygodniach można przekopać z glebą. Świeży obornik też (jedyne ryzyko to wschód zielska z nieprzetrawionych cząstek paszy). Na jesieni gleba po lecie długo jest ciepła. Procesy kompostowania będą odbywać się w glebie. Na wiosnę będzie mozna sadzić zaplanowane rośliny.
to zamiast tych jabłek zagospodaruj pokrzywy - to jest dopiero bomba "witaminowa" dla kompostu (pokrzywy oczywiście bez nasion) A na wiosnę gnojówka z pokrzyw
Mój perfekcyjny nie był, nie jest i nie będzie. Taka już natura ogrodów z przewagą naturalistycznych nasadzeń.
Mnie się już po prostu nie chce prowadzić eksperymentu różanego. Czyta się opinie o róży, starannie wybiera miejscówkę, daje się czas i nic. Wyrzuca się te, kupuje następne. Nie potrafię tak.
A gnojówka dla żarłocznych najlepsza z pokrzywy do końca czerwca, a potem ze skrzypu. Zimą sypnij jej popiół z kominka. Wszystkie hortensje tak traktuję. Róże też. Ale odwdzięczają się tylko te pierwsze.
Hmmm, czytam
sama już nie wiem co mam sądzić o różach , ale czy ogród ma wyglądać perfekcyjnie
i każda roślina na baczność ?
hmm u mnie chyba nie - ja preferuję luzzzz
tak, więc dokupię róż
o hortensji nie pomyślałam o tej kostce, o jakiej gnojówce piszesz z czego do hortensji
Wrotycz na pewno się gdzieś znajdzie na jakimś poboczu, nieużytku. Ja podlewałam gnojówką zrobioną w pażdzierniku i listopadzie. Było już zimno, a wrotycz cały przekwitnięty - ale moc w nim była duża od nagromadzonego przeciwrobaczego tujonu. Gnojówka stała ok. 2 tygodnie, kiedy zaczęłam podlewać. Podlewałam rozcieńczoną 1:2 z wodą ze 3 razy w ciągu tygodnia. Wiosną to za póżno. Z wrotyczu pozostaną jedynie resztki kwiatostanów, a same młode liście nie będą jeszcze miały wystarczającej mocy .
Ja wrotycz mam od dawna z ogrodzie przy różach. Te w jego obecności są bez skazy, te dalej - całe w plamistości.
Wolałabym mimo wszystko nie śmierdzący. Wysłałam PW Toszce z zapytaniem, bo znalazłam jedną ofertę czy będzie się nadawać
Tak, kostki jeszcze nie ma, plan jak ma być ułożona jest na wcześniejszych rysunkach z tym, że chyba między garażem a wejściem do domu wcisne jakąś prostokątną rabatę jeszcze.
O placu zabaw nie myślę, nie mam nawet jeszcze dzieci
Miejsce na ognisko chcielibyśmy albo w takim stylu albo przenośne palenisko.
Łódzkie, Wieje nam tutaj najczęściej z zachodu, stąd też pomysł na szczelniejsze ogrodzenie od sąsiada z wielkimi oknami tarasowymi To dwa główne argumenty.
Świerki wysokie miejscami jak zaznaczyłam kolorami na planie, na prawa też trochę wysokiego można wrzucić, ale są też miejsca gdzie te 2-3m będą wystarczające a jednak wolałabym by były stale osłonięte
Witaj abiko
Na te dwa domki po prawej nie narzekam Ale lewy definitywnie osłaniamy.
Gnojówka nie przejdzie skoro znaleźli się tacy których w oczy kłuły nasze nieskoszone 30cm chwaściki
Dzięki Ewa za ciekawe spostrzeżenia.
Trzcinnika będę obserwować u Navigatorki bo podejrzewam, że przy tej powierzchni Asia nie będzie nadużywać dla nich wody i nawozów
Co do carexów to mam trochę inne obserwacje. Mam Ice Dancy, Silver Scpetre, Evergoldy w pełnym słońcu i radzą sobie wyśmienicie. Fakt, dostają wielkie ilości wody przez cały sezon. Różnica u mnie polega na wybarwieniu liści- w słońcu jest mniej intensywny kolor niż w cieniu. Toszka mówi, że to również wpływ gleby.
Mam jeszcze kilka ciekawych spostrzeżeń ale o tym może jesienią napiszę jak zakończy się sezon.
U mnie byłoby sprawiedliwie pół na pół, ale już nie jest i nie będzie. Gdybym nastawiła się na róże rabatowe, to być może dalej bym je uprawiała mimo ich chimeryczności i nieprzewidywalności. Potrzebowałam jednak róż w większej plamie (pnących, parkowych i okrywowych). W momencie, kiedy takie róże przemarzną, rosną nieprzewidywalnie, złapią czarną plamistość albo innego gada obżerającego liście, sypie się wygląd dość dużej połaci ogrodu. Mam stożki z dwiema New Dawn. Wysokie. Obie róże kolejny rok łapią czarną plamistość. Mam więc od lipca dwa potężne ostrosłupy z okropnymi plamami. W innym miejscu dwie edenki przemarzły do ziemi. Coś tam wypuszczają, ale cały sezon straszyła nijaka dziura. Nie chcę używać hektolitrów chemii w ogrodzie. Gdybym miała pryskać jedną różę, to jeszcze bym przeżyła, ale kilkadziesiąt już nie. Zostawiam te róże, które się sprawdziły, resztę wyrzucam, a w ich miejsce sadzę coś innego. Sprawdziły się okrywowe The Fairy i Alba Meidiland, rabatowe Bonici, Mary Rose, Rhapsody in blue, z pnących Dortmund, Laguna i Rosarium Uetersen, odmianowe Rugosy. Wystarczy jak na moje potrzeby i możliwości pielęgnacji.
Hortensje u mnie rosną świetnie. Są ozdobą również zimą, co przy moim szczerym polu ma istotne znaczenie.
PS. Hortensja przy kuble może mieć problem z powodu kostki. Kostka (suchy beton jako podsypka) może ograniczać rozrost korzeni. No i hortensje raz w miesiącu potrzebują solidnego podlania rozcieńczona gnojówka. Bardzo są żarłoczne.