Przeczytałam 50 pierwszych stron i zanim skończę muszę napisać że śmieję się przy tym czytaniu a fragmenty czytam mężowi memu i śmiejemy się razem. Udało nam się popełnić wszystkie możliwe błędy w kompostowaniu

Zaczynając od niewłaściwych składników (np. gotowane resztki jedzenia, na szczęście bez mięsa

), zbyt dużej ilości nieprzesuszonej trawy, braku przerzucania (plastikowy kompostownik) po chwasty z nasionami ( to już tegoroczny wyczyn w kompostowniku z palet). W efekcie mamy pokaźną ilość śmierdzącej mazi, ale jak widzę nie my jedni
Póki co z lektury wywnioskowałam że mogę zawartość naszego "gnilnika" wyrzucić na zewnątrz, przemieszać z ziemią i dodać preparatu przyspieszającego kompostowanie. Dobrze myślę?
Nie jestem też pewna co do popiołu z kominka. Palimy drewnem dębowym, orzechem, wiśnią podobno, sezonuje się jesion. Nie ma tego popiołu aż tak dużo, rozumiem że śmiało mogę wrzucać?
I jeszcze jedno pytanie : mam za płotem, na opuszczonej działce sporo spadów ze starej jabłoni. Warto to zebrać i wrzucić w kompost? Wiąże się to z wyprawą w pokrzywy po pas ale dla odmiany chciałabym wyprodukować sobie wartościowy kompost

A pokrzywy na opuszczonej działce z pewnością sobie bez tych jabłek poradzą.
Wracam do czytania, pewnie jeszcze nie raz się z siebie zaśmieję