Najpiękniej jesienią wygląda nieformowany żywopłot wzdłuż długiej prostej. 40 m jesiennych przebarwień daje po oczach.
choina kanadyjska, bordowolistne pęcherznice
mahonia, derenie Sibirica, tawuła wczesna
krzewuszka Variegata, irga błyszcząca
Po prawej trawy przy tarasie, po lewej żywopłot (tawuły Nippońskie, klon Ginnala, krzewuszki Purpurea nana)
Też się cieszę, że żyję i że wróciłam w całości na łono własnego ogrodu.
Ależ mam feerię kolorów! Po zielonej wciąż Grecji to miłe zaskoczenie.
Wróciliśmy po północy, a rano (po odsunięciu zasłon) zastałam takie zaokienne widoki.
Czym prędzej ubrałam odpowiednie ubranko (padało) i pobiegłam uwieczniać ZPJ. Co prawda bez słońca, ale i tak widoki chwytały za serce, a zęby nie zgrzytały na widok tego, co trzeba będzie wkrótce pograbić. Jesień nabrała tempa!
Dobry humor to podstawa udanego wypoczynku. Bez niego nawet najpiękniejsze miejsce i największe atrakcje stracą swój urok. Zdaje się, że należę do tych głupich, co to się cieszą byle czym. I oby tak mi zostało.
Mam słabość do dobrej architektury i starych drzwi.
Nigdy nie protestuję przeciwko jakimkolwiek atrakcjom. To właśnie one pozostają w pamięci najdłużej. Mieszkańcy Krety mówili, że nie pamiętają, aby kiedykolwiek spadł u nich taki deszcz.
Jestem z siebie bardzo dumna. Samodzielnie opracowałam logistykę wieloma środkami transportu. Był samolot, linie metra z przesiadkami, autobusy, prom i nocny spacer do kwatery w Atenach. Udało się nam nie pobłądzić i w terminie wrócić do domu, gdzie czekał już na nas stęskniony pies i kot.
Kulturę minojską 40 lat temu zgłębiałam w bardziej sprzyjających refleksji warunkach.
Teraz, w towarzystwie ema, odbywałam sentymentalną podróż po swoich dawnych ścieżkach.
Ścieżki prowadzące do Knossos akurat tego dnia wiodły mocno pod górkę. Lało w pionie i w poziomie.
A zdjęcia nawet w ułamku nie oddają klimatu tego miejsca. Szkoda.
Widok Knossos tonącego w błocie zaburzył nieco moje poprzednie wspomnienia.
Na szczęście był to jednorazowy wybryk Matki Natury i w innych zakamarkach historii kultury można się było zanurzać bez przeszkód.
Aż chciałoby się tych panów spotkać na żywo.
Wyjazd zakończyliśmy w miejscu narodzin demokracji ateńskiej.
I znowu miałam poczucie, że jestem zaledwie pyłkiem na wietrze. Przynajmniej tak to widać z perspektywy ówczesnych ateńczyków.