Tak sobie myślę, że nie wiem czy sama sobie takiego jeszcze nie zbuduję, może nie dla siebie stricte, choć wiem, że było by miło poranną kawkę wypić w takim miejscu.
Nie bez powodu wrzuciłam tu to zdjęcie. Jestem byłym pedagogiem - cokolwiek nie myślicie o tej profesji.
Zawsze uważałam na podstawie własnych doświadczeń, że z wychowaniem to tak jak z leczeniem - ważne jest, "żeby nie szkodzić". Wierzcie mi na swój sposób miałam cudowne dzieciństwo i nie zamieniłabym go z nikim z Was, bo nikt mi niczego nie zabraniał i niczego praktycznie nie narzucał. Człowiek, rodzi się dobry. To my wychowawcy, rodzice, środowisko robimy mu sieczkę w głowie wysyłając często nieświadomie sprzeczne, wręcz wykluczające się komunikaty. Decydujemy za niego w imię jakiś wyższych niby celów. Niszczymy w nim wrodzoną dobroć. Ksiądz uważa, że trzeba dziecko ochrzcić, bo urodziło się z grzechem pierworodnym. Sorry - memory, to jest największa bzdura, jaką kiedykolwiek usłyszałam. Chrzest jest takim pierwszym pętem, które dziecku nakładamy - masz, być Jaś i na Staś nie reaguj. Później każdego dnia nakładamy dzieciom kolejne pęta, żeby sobie nie mogły pobrykać i skutki tego chyba wszyscy znamy. Pozornie nie ma to nie wiele wspólnego z ogrodem. "Nie wchodź, tu jest płotek, bo zniszczysz kwiatuszki" POZORNIE, bo nasze śliczne ogrody też obwarowujemy nakazami i zakazami. Pomyślcie o tym nim powiecie dziecku, co ma robić, może spytajcie, co chciałoby robić i czy mu się podoba taka, enklawa, gdzie mógłby samo kosztować życie.