Wczoraj przyjechaliśmy do Pszczyny...nawet nie chciało mi się tu wlec...ten śnieg po pachy i zamieć...Po drodze wiele gałęzi połamanych na jezdni leżało, ciężki, mokry śnieg i w takich ilościach zrobił swoje...
Nie wjechaliśmy pod naszą górkę, trzeba było służebną drogą dojechać. Traktor, który odśnieża na wsi, jeszcze do nas wtedy nie dojechał...
M z tujek wczoraj śnieg strząsał, zaraz znowu idzie...ciągle sypie sobie, delikatnie, ale jednak...
Teraz już samochód dotarł do garażu, ale czy my stąd dzisiaj wyjedziemy?
Jechałam podlać moje roślinki w doniczkach w garażu, niepotrzebnie, tam chłodno jest, wilgotno mają...następne lilie wykiełkowały, z donic wyłażą

Ciekawe, jak się mają tamte w lodówce, w pracy. Muszę jutro do nich zajrzeć.
Z sześciu ziarenek kobei wykiełkowały cztery...stoją w salonie na parapecie.