Nornice lubią u mnie krokusy. Żonkili i narcyzów się boją. A przy tulipanach jeszcze nie zaobserwowałam strat. Czosnków nie ruszają.
U mnie nornice upodobały sobie jarząby, chętnie przechodzą pod cisami - na co te od razu (na szczęście) reagują brązowieniem.
Lilii też nie jedzą.
Tylko drzewka męczą strasznie, lubią też korzonki młodych buków - po "zimie" wypadło mi kilkanaście bordowych ze świeżo posadzonych okazów.
Lubią hosty - niestety giną te posadzone pod drzewami w sadzie.
Chciałoby się. Ale nie ten krajobraz. U Outdolfa mało jest drzew, jeśli już to niewysokie wielopniowe. To jest zrozumiałe: byliny i trawy "łąkowe" potrzebują słońca. A ja mam same "swojskie" drzewa w polu widzenia: brzozy, lipy, modrzewie, akacje, świerki, jesiony - stare potężne drzewa.
Mam sporo klonów z własnego wyboru.
Ambrowca, tulipanowca, korkowca amurskiego, kasztanowca czerwonego, miłorzęba i platana (z egzotycznych). Jednego buka płaczącego i 3 dęby. Nawet 2 graby co mają być łukiem nad furtką. Jest i wierzba płacząca.
Z mniejszych drzew posiadam jedynie jarząby w znacznej ilości i śliwy wiśniowe oraz magnolie (6 szt.).
I mam skłonność do posiadania i upychania drzew. A i krajobraz "za płotem" nie jest holenderski.
Na pocieszenie dodam, że jestem minimalistką, jeśli chodzi o gatunki krzewów (kilka tych samych gatunków). I nie mam w ogóle niskich bylin (wyłączamy zadarniające do cienia).
Tak wiec tylko rośliny przybliżają mnie do pana Outdolfa i admiratorów jego estetyki.
przeczytałam ..odlotowy ...a teraz czytam wywód o PIET-ie OUTDOLF-ie ...i się zgubiłam ...może dlatego, że tulipany zobaczyłam ..i mi się coś tam poprzestawiało jakby