Ponieważ Marzenka jest obecnie bierna fotograficznie, wstawiam jeszcze kilka wakacyjnych fotek. Swojego zadżumionego ogrodu jeszcze nie fotkuję.
Kolejny element wodny:
i kępy gaury:
Ja też bardzo żałuję, że nie mogłam się z Wami spotkać, bo mam trochę roślin do opchnięcia. Po 5 latach od założenia ogrodu przyznaję projektantce pełną rację: mam za dużo roślin! Wszystko muszę ciąć i skracać, bo na siebie włazi. Po co ja tyle tego dosadzałam???? No i teraz muszę jeszcze załatwiać rodziny zastępcze,,,
Dalej walczę Marzenko... tnę i mnie wciąż tną....komary. One mnie po prostu kochają. Bez wzajemności,,,Jesli gdzieś znajdzie się 100 osób i jeden komar, to jest pewne, że to właśnie mnie ukąsi. Stosowałam już środki na komary tropikalne na odzież, pod odzież, na skórę, na włosy, ale one wystarczają na 5 minut i od nowa zaczyna się polowanie na mnie. Jedynym skutecznym sposobem jest zakładanie dżinsów (przez lżejsze spodnie przegryzają się) i grubego polaru, co sprawia, że przy panujących obecnie temperaturach mam dosyć po 15 minutach. Próbowałam cięcia w pełnym słońcu, ale komarzyce są chyba zdesperowane, bo i to im nie przeszkadza. Gdy twarz mam posmarowaną tymi śmierdzidłami, kąsają mnie w powieki i oczodoły, no masakra jakaś, bo na drugi dzień mam potwornie spuchnięte oczy przez ten ich jad. Już myślę o zakładaniu kominiarki, którą zazwyczaj wkładam pod kask motocyklowy, ale nie chcę wyglądać jak ninja No i gogle by się przydały Już widzę miny sąsiadów...Do tego wszystkiego jeszcze aparat fotograficzny w ręce i kładzenie się na trawie, żeby zrobić fajną fotkę...
Jakbyś już ubrała się jak ninja, to poproś kogoś o zrobienie fociszki, będzie słitaśna! (I tak wiem, że się nie dasz namówić). Mnie też komarzyce lubią najbardziej z rodziny. Ciekawe. Podobno krew ma tu znaczenie.
Nie wiem jak jest u Ciebie, ale moja Rodzina ma się ze mną dobrze z tego powodu, bo jak ja jestem z nimi mają komary z głowy, bo wszystkie na mnie lecą... Przynajmniej ktoś na mnie leci...
Mój Brat ma to samo, więc może coś jest z tą krwią....