Jak czytam Wasze opowieści, to widzę, że mam ogromne szczęście. Bo mam fantastycznych sąsiadów. Nie czepiających się, pomagających, interesujących się (w pozytywnym znaczeniu). Ale nie mamy przyjacielskich relacji, po prostu życzliwe. Jak myśleliśmy o sprzedaży domu, to m.in. sąsiedzi byli argumentem za pozostaniem w dotychczasowym miejscu.
Żeby nie było tak pięknie, to jedyny problem mam z agresywnym psem sąsiadki (nota bene mojej teściowej, do której żadne argumenty niestety nie docierają). Ale tutaj pies już lat naście, więc liczę, że problem wkrótce sam naturalnie się skończy.
Lidka, nie wiem, jak szerokie rosną te buczki. U mnie ostatnio sadzę drzewa w "wyspach". Czyli nie mam jeszcze rabaty, a chcę, żeby drzewo już rosło w docelowym miejscu, to sadzę w trawniku, zrywam darń na około 1 metra średnicy, wysypuję to korą. Mojemu mężowi spodobało się to rozwiązanie. Bo raz, że te wyspy wyglądają schludnie (jak zerwana darń z korą się trochę przerobi, to będę tam sadzić małe byliny). A dwa nie musi tak uważać kosząc traktorkiem, bo nie zahaczy o drzewko.
Przyznam, że trochę dziwnie to wygląda na razie, bo odległości drzew od rosnącego żywopłotu są znaczne. Ale właśnie chciałam uniknąć przesadzania.
Pozdrawiam weekendowo

Poczytam co u Was, trochę ogarnę domowy bałagan i idę pielić.