Młoda była 2 tygodnie na takim obozie prawie harcerskim

namioty, mycie pod pompą, gry, podchody, zero telefonów. Trzeci raz już. Syn też chciał, ale z naukowych powodów został w domu

. Za rok pojadą oboje.
Teraz - jednak w sobotę, na szczęście, zdążę ją oprać

- jedzie młoda z naszymi znajomymi w Bieszczady. Mają miejsce, dzieci się znają. Do znajomych mówią ciociu, wujku. Nawet się nie zastanawiała, od razu było, że "pewnie, jadę".