Garden był tylko rano i potem na przerwie z kawusią .
Teraz zabieram się za cięcie tawuł - dwóch niemal 3-metrowych potworów. I tak już od pół godziny się zabieram .
Lubię czerwień bardzo . Jako ze w ubraniach w tym kolorze mi wybitnie nie do twarzy (typ lato), rekompensuję to sobie na innych płaszczyznach . Ogród, buty…
Wokół Redbaronow mam wkopane plastikowe obrzeże, mam nadzieję, ze to wystarczy .
Co do świecenia seslerii to przyznam, ze nie mam takich obserwacji - trochę mi chyba podeschła i taka słomkowa się nieco zrobiła…
Dziękuje, April .
W ogrodzie nie działam impulsywnie (raczej ), ale i za dużo nie myślę nad daną rabatą. Często finalne pomysły rodzą się same, znienacka.
No i - poza tą nową rabatką - nigdy nie planowałam na raz jednej rabaty. Wszystkie - poza tą jedną. - obsadzane były (są) stopniowo. Często, gdy jestem w CO i zobaczę jakaś roślinę myślę „o! To będzie ok na daną rabatę”.
Długo rabaty bywały mocno łysawe, co mnie akurat nie razi jakoś strasznie - dzieki temu mogłam przeczekiwać różne koncepcje (jak wspomniana kiedyś Chmielewska przy ruletce ) i osiągać efekt, którego zasadniczo potem nie zmieniam . A te różne koncepcje pojawiały (pojawiają) sue głównie za sprawą Ogrodowiska ofkors .
Judith, podziwiam i podziwiam, ależ pięknie u Ciebie, rośliny pięknie się rozrosły, bujnie, zielono, kwieciście. Rabatki przemyślane, dopieszczone, cudnie.
Nie mogę się nadziwić, jak można mieć taki porządek w lesie???
Brawo, Ty!
Alicjo, dziękuje za tak miłe słowa .
Lasem mojego ogrodu nazwać raczej nie można - to nie to co u April . Ale drzew jest faktycznie sporo .
Rabaty wyznaczyłam i trzymam ich linię, to tworzy wrażenie porządku .
Judith - z takim podejściem zasługujesz na tytuł "najbardziej cierpliwej" forumowiczki Podejścia oczywiście Ci zazdroszczę Na szczególną pochwałę zasługuje to, że łysawe rabaty Cię nie raziły (jakoś strasznie ) - idę o zakład, że większość forumowiczek na łysawych rabatach upycha kolanem cokolwiek, a później się zastanawia
Daga, to zupełnie nie kwestia cierpliwości . Dla mnie kluczowe było zorganizowanie przestrzeni. Pisałam kiedyś, ze po wyznaczeniu rabat (zerwaniu darni, segregacji wykopanych śmieci, położeniu obrzeży), wyłożeniu szmaty (tak!), zasypaniu korą poczułam satysfakcję tak wielką, ze uznałam, ze może zostać jak jest . Obsadzenie tych wielkich rabat mnie nieco przerażało nawet . A w którymś momencie mnie znudziło, wiec wzięłam się za darcie darni w drugiej części ogrodu i wyznaczylam tam rabaty jeszcze większe .
Teraz to wszystko obsadzam sobie pomalutku od kilku lat i jest git. Tkwiąca wciąż jeszcze we mnie pierwotna idea minimalizmu pozwala mi się cieszyć ogrodem tu i teraz, bez czekania, aż będzie busz .