Karola, zgadzam się, to jest sedno, koszty to dość istotny aspekt. Jeśli nie masz gospodarnej spółdzielni (a o to trudno) albo gdy prezes wspólnoty ma przetrącony kręgosłup, to pieniądze wyciekają na wszystkie strony. Okazuje się, że trzeba koniecznie zrobić przetarg na wymianę rur po 10 zaledwie latach użytkowania w nowym budynku... albo że przycięcie 2x w roku pięciu krzaczków przed blokiem kosztuje kilkanaście tysięcy rocznie... a w innym budynku fundusz remontowy dziwnym trafem nie starcza na wymianę żarówek na energooszczędne, gdy tymczasem sypią się balkony, na które będzie trzeba zbierać pieniądze przez kolejnych 20 lat, więc prowizorycznie zabezpieczając sytuację powieszą Ci szmatę przed balkonem na te długie lata. Takich przykładów znam wiele... w domu mam koszty i stan budynku pod kontrolą.