Zeszłoroczne nasadzenia z lewej strony altany- dajcie mi mikroskop, albo chociaż lupę
Fantazyjny placek z betonu, niesławny drąg i brzoskwinia (nie powiem, owoce miała pyszne, ale skazałam ją na eksmisję do sadu). Plastikową suszarkę na ubrania zamaskowaliśmy jutowymi workami, żeby tak nie kłuła w oczy- druciarstwo pełną gębą hahaha
Róże pomarszczone mojego teścia:
I zbliżenie na jaśminowce (są z nami po dziś dzień, jedynie miejsce wybraliśmy im trochę inne), juka przesadzona z przedogródka (życie to sztuka kompromisu, mogliśmy ją eksmitować tylko pod warunkiem, że gdzieś ją wkomponujemy, zdradzę Wam już jednak, że nie zagrzała tu sobie miejsca na długo

) i pole mięty (na razie była nietykalna, ale gdzie diabeł nie może, tam Darecką pośle- użyłam całego swojego uroku osobistego i za jakiś czas i ten element zniknie na dobre z naszego krajobrazu

)