Nie zwalniamy tempa, ładuję na szybko baterie placuszkiem i kawką, bo oto dojeżdżają brakujące jeżówki:



Poprawiam nasadzenia wokół łupkowego kręgu:



Skład osobowy zasilają też 2 hortensje Hercules:



Tak prezentuje się efekt finalny, na razie szału nie ma, ale cierpliwości Btw już mi się w głowie zalęgła myśl, jak poprawić tą część z jałowcami płożącymi

Pod pergolą dostrzegam czuprynki niskich lilii Pink Pixie (mały spojler- miały być zupełnie inne, piegowate, ewidentnie pomylili odmiany wrr!)



Widać pozostałości krajobrazu księżycowego oraz efekty terraformowania terenu przez krety, okazjonalnie wspomagane przez moje dwa czworonogi :



Zaczyna kwitnąć rzepak, już niedługo powstanie tu żółte morze :

Przejścia między skrzyniami dostają nowy, ściółkowy dywan po wertykulacji trawników (nie wyczyściliśmy jednak ziemi porządnie z chwastów, co na późniejszym etapie gryźnie nas trochę w tyłek ):



Łączka kwietna ma się dobrze:



Trzeba jeszcze tylko uprzątnąć pozostałości po poprzedniej i wyrównać teren pod 2 skrzynie:

29.04.2023:
Cosik tłoczno się tu zaczyna robić:




Zawiązują sie pierwsze owoce (ale jak to, już? )

Przyroda przyobleka się w pastele i biele:





Pszczele hoteliki nakryte siatkowym woalem- nie dla efektu wizualnego, lecz jako ochrona przed nadgorliwym dźwięciołem, który poprzedniego roku miał tutaj niezłą wyżerkę i wydłubał większość murarkowych larw

W długi weekend majowy odwiedzamy znajomych na Śląsku. Nie jesteśmy zwolennikami siedzenia za stołem, wolimy spędzać bardziej aktywnie czas, a że pogoda sprzyja, odwiedzamy wspólnie ichniejsze Arboretum Bramy Morawskiej (albo, jak mówi kolega Barciczek, "arboreteum" ):



Mają tam wiele inspirujących cytatów na drewnianych tabliczkach przytwierdzonych do drzew, jeden nawet zamieściłam u Szmaragdowej Sylwii ostatnio, więc nie będę powtarzać już u mnie w wątku. Zamiast tego wkleję widoczek na zielony labirynt:

Po powrocie do domu czeka na mnie mały rozsadnik z begoniami (siewki dostałam od mamy) oraz szałwiami omszonymi, które przycięłam nisko do rozkrzewienia ( wcześniej myślałam, że je zmarnowałam, miały pełno mszyc, więc popsikałam je środkiem i odstawiłam w cień za tunelem, jednak słonko szybko przeskoczyło w tamto miejsce i je sparzyło, ale ze mnie gapa- finalnie jednak dały radę i kwitły do pierwszych mrozów ):



Kwitną też floksy szydlaste, wielosiły oraz resztki porażonych czymś tulipanów (no trudno, nie ma co żałować, zgodnie z ogrodowiskowym dekalogiem szefowej )

I jak tu nie kochać wiosny?

Szczyt motywacji osiągnięty, przechodzimy zatem do kontrataku do jednego z ostatnich, mniej wyględnych miejsc w ogrodzie:





Skrzynki osadzone i wypełnione ziemią, czekają na nowych lokatorów:

Po dość brutalnym cięciu przemarzniętych hortensji wczesną wiosną i wsadzeniu ich do donic, same zainteresowane dają pierwsze oznaki życia (widzicie te mikro listki? ):



Titul zawinszował sobie żeńszenia, korzystając z okazji do tego samego zamówienia dodaję też bylicę, zwaną cola bush (rzeczywiście, pachnie jak tania polococta z Biedry ):



Melonowate i ogórkowate jeszcze w zacisznych domowych pieleszach: